[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Według ciebie zwariowałam? A kto w takim razie zrobił mi ten ślad na twarzy? -
Podeszła bliżej i wyszeptała scenicznym szeptem: - Porządny z ciebie facet, więc zostanę,
ale na twoim miejscu zamiast wszystkiemu zaprzeczać, coś bym z tym zrobiła, dopóki nie
jest jeszcze za pózno.
Tego wieczoru Matt wrócił z pracy bardzo zmęczony. Usiadł przy biurku i zaczął
przeglądać korespondencję. Nagle usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę! - zawołał.
Penny nieśmiało zajrzała do środka.
- Nie przeszkadzam?
- Nie, proszę, wejdz.
Rozejrzała się szybko i cicho zamknęła za sobą drzwi. Przysiadła na brzegu biurka i
spojrzała na Matta z wyraznym ożywieniem.
- Co zamierzasz zrobić z tym incydentem, który miał dziś miejsce?
- O co ci chodzi?
- No, przecież Klara ma siniaka na policzku!
- Ach, Penny, daj spokój! Bardzo cenię Klarę i znam ją wiele lat, ale bez przesady,
musiała się po prostu uderzyć. - Nagle zmarszczył brwi i zwrócił się do Penny ostrzej, niż
zamierzał: - To chyba nie twoja sprawka? Czyżbyś nam wszystkim postanowiła udowodnić,
że ten dom rzeczywiście jest nawiedzony?
Penny spojrzała na niego z niekłamanym oburzeniem i Matt natychmiast pożałował
swoich słów.
- Nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła! Ale kto wie, na co stać innych... Jesteś czasami
zbyt ufny, a to w dzisiejszych czasach niebezpieczne - dodała niechętnie.
No cóż, żyjemy w małej społeczności... To prawda, ale i u nas nie brakuje złych ludzi.
Powiedz, dlaczego nie chcesz przyznać, że dzieje się tu coś dziwnego?
- Przestań, mam dosyć tej dyskusji. Rozumiem, marzysz, by ten dom był pełen duchów,
ale...
16
- Ale dobrych, a ten tutaj z pewnością do takich nie należy. Czemu nie zadzwonisz do
tego faceta z firmy badającej zjawiska nadprzyrodzone?
- No też coś - burknął pod nosem Matt.
- Sam sugerowałeś, że może ktoś się włamał... Pamiętasz, w zeszłym roku wyszło na
jaw, że to nie duchy nawiedziły starą kopalnię złota, lecz dwóch rabusiów.
- Doskonale, zadzwonię po łowców duchów i stanę się pośmiewiskiem dla całego
miasteczka. Równie dobrze mogę od razu szukać nowego lokum, i
- Obiecaj chociaż, że się nad tym zastanowisz.
- W porządku, zastanowię się, - Kiwnął głową zniecierpliwiony.
Penny, już bez słowa, wyszła z pokoju i cicho zamknęła za sobą drzwi.
Na twarzy Klary rzeczywiście widniał jakiś znak, jakby ją ktoś uderzył, pomyślał Matt,
gdy został wreszcie sam. Czy ktoś z domowników ważyłby się na taki głupi kawał? Matt
zasępił się. Im dłużej się nas tym zastanawiał, tym mniej wierzył w taką wersję wydarzeń.
Na wszelki wypadek postanowił jeszcze raz przeszukać dokładnie
pokój Lee. Nic jednak nie udało mu się odkryć. Wrócił więc do swojego apartamentu i
wybrał numer Harrisona.
- O, witaj, Matt, miło cię słyszeć.
- Cześć, akurat dziś nie byłbym tego taki pewien. Znasz moje zapatrywania na duchy,
zjawy i inne tego typu zjawiska...
- Tak, oczywiście.
- Jednak mimo to chciałbym cię prosić, byś przyjechał do mnie i dowiódł, że w moim
domu nie ma żadnych duchów. I to tak szybko, jak tylko możesz.
- Mam dosyć napięty harmonogram, ale coś wymyślę.
- Zwietnie, a co do twojego listu, nie bardzo rozumiem... To ty chcesz mi płacić?
- Tak, oczywiście, dostajemy pieniądze na takie badania i jak już powiedziałem, jestem
naprawdę bardzo zaniepokojony zajściami w twoim domu. Zaaranżuję spotkanie, jak tylko
będzie to możliwe.
- W porze lunchu łatwo mnie znalezć w przydrożnej gospodzie - dodał Matt.
- Dobrze, dla pewności zadzwonię do ciebie, gdy tylko uda mi się wyrwać.
- No, to do zobaczenia - mruknął Mat i odłożył słuchawkę. Popatrzył na telefon i nagle
doszedł do wniosku, że właśnie popełnił jeden z największych błędów w życiu.
Gdy Adam Harrison odłożył słuchawkę, na-
tychmiast popadł w głęboką zadumę. No, to może być najciekawsze zadanie w jego
karierze. Nie ma to jak prawdziwy duch! Właściwie Adam zamierzał jeszcze uprzedzić
Malta, że być może wyśle do niego swoją współpracowniczkę, ale Stone odłożył już
słuchawkę. Darcy potrafi poradzić sobie z każdym człowiekiem, uznał po chwili namysłu.
Nie ma znaczenia, czy jest on żywy, czy
umarły.
ROZDZIAA DRUGI
Darcy weszła do gospody i natychmiast poczuła się jakoś nieswojo. To wnętrze
wyglądało raczej jak stara stodoła i w niczym nie przypominało nowojorskich pubów, które
tak kochała. Gdy otworzyła drzwi, dosłownie uderzyła w nią fala dymu papierosowego i
kwaśny zapach piwa. Zrobiło jej się niedobrze. W tumanach dymu dojrzała po lewej stronie
dwa stare stoły bilardowe, a pośrodku coś imitującego parkiet do tańca. Obok stolików stały
spluwaczki dla tych, którzy żuli tytoń. W jednej chwili zapanowała absolutna cisza i
wszystkie oczy skierowały się na Darcy. Nawet kobieta stojąca przy barze, z dziwacznie
nastroszonymi, czerwonymi włosami i w opiętych hippisow-skich ciuchach podniosła wzrok
znad swego drinka.
Darcy stała przez chwilę w drzwiach, trochę speszona, i rozglądała się wkoło w
poszukiwaniu Adama. Spodziewała się, że będzie ubrany w ulu-
17
bioną flanelową koszulę i stare dżinsy, które akurat świetnie współgrałyby z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ebook @ pobieranie @ pdf @ do ÂściÂągnięcia @ download
Wątki
- Home
- McSparren Carolyn Super Romance 106 Nasz dom wĹrĂłd drzew
- Cast Kristin Cykl Dom Nocy 02 Zdradzona
- M461. McArthur Fiona Dom na wydmach
- Agatha Christie Dom nad kanaĹem
- Harry Harrison Gwiezdny Dom
- Jane Austen; Seth Grahame Smith Pr
- 100. Graham Darlene PeĹnia ksiÄĹźyca
- Graham Masterton Uciec Przed Koszmarem
- Dom Luka The Other S
- Heather MacAllister Reporter w spĂłdnicy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- missremindme.htw.pl
Cytat
Ibi patria, ibi bene. - tam (jest) ojczyzna, gdzie (jest) dobrze
Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
Jak gore, to już nie trza dmuchać. Prymus
De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
Dies diem doces - dzień uczy dzień.