[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gdyby film nie został zrealizowany, Battista znalazłby jakiś pretekst,
by nie zapłacić mi za moją pracę; w tym nie różnił się bynajmniej od
innych reżyserów. Działo się tak zawsze: jeśli film nie dochodził do
skutku, stawiano krzyżyk także nad wypłatami i, co więcej, producent
proponował, że przeniesie honorarium za zrobiony już scenariusz na
następny, który będzie robiony w przyszłości, i gdzieżby biedny
scenarzysta, przyciśnięty do muru, śmiał protestować!
Powiedziałem więc sobie, że muszę się zabezpieczyć na
obydwie strony, żądając podpisania umowy, a przede wszystkim
wypłacenia zaliczki. Był na to tylko jeden sposób: wysunąć jakieś
zastrzeżenia i odmówić współpracy. Odpowiedziałem sucho: -
Uważam, że to wspaniały pomysł?
- Ale nie wygląda pan na rozentuzjazmowanego.
- Obawiam się, że to nie jest mój rodzaj - odpowiedziałem dość
szczerze - że to jest film, który nie leży w zakresie moich możliwości.
- Dlaczego? - Battista wydawał się teraz zirytowany. - Zawsze
pan mówił, że chciałby pan popracować nad naprawdę wartościowym
filmem. Daję panu teraz tę możliwość, a pan się wycofuje.
Próbowałem się tłumaczyć: - Widzi pan... czuję, że moim
powołaniem są filmy psychologiczne... ten film natomiast, o ile
dobrze zrozumiałem, ma mieć przede wszystkim charakter czysto
widowiskowy... w guście filmów amerykańskich opartych na
tematach biblijnych.
Tym razem Battista nie zdążył mi odpowiedzieć; całkiem
nieoczekiwanie zabrał głos Rheingold: - Panie Molteni - powiedział
przywołując znowu na swoją martwą twarz sztuczny, półkolisty jak
sierp księżyca uśmiech, niczym aktor, który nagle przyprawia sobie
pod nosem sztuczne wąsiki; pochylił się ku mnie i uroczyście, niemal
uwodzicielsko, rzekł:
- Pan Battista znakomicie to wszystko wyraził, przedstawił
obrazowo film, który chcę zrealizować z pańską pomocą. Pan Battista
mówił jak producent, trzymając się raczej elementów
widowiskowych... Ale jeśli pan czuje powołanie do wątków
psychologicznych, powinien pan koniecznie robić ten film, będzie to
właśnie film psychologiczny na temat stosunków między Ulissesem i
Penelopą... Zamierzam zrobić film o mężczyznie, który kocha swoją
żonę i nie jest przez nią kochany.
Zmieszałem się nieco, tym bardziej że rozjaśniona sztucznym
uśmiechem twarz Rheingolda znajdowała się tuż obok i zdawała się
odbierać mi możność jakiegokolwiek wykrętu, a trzeba było
odpowiedzieć od razu. I właśnie w momencie, kiedy chciałem
zaprotestować: Ależ ta nieprawda, że Penelopą nie kocha Ulissesa! -
słowa reżysera...
mężczyzna, który kocha swoją żonę i nie jest przez nią
kochany nasunęły mi nagle na myśl moje stosunki z Emilią i moją
sytuację mężczyzny nie kochanego, przez żonę. I zarazem przez jakieś
tajemne skojarzenie przypomniało mi się coś, co mogło stanowić
odpowiedz na pytanie, nad którym głowiłem się w poczekalni
Battisty: dlaczego Emilia przestała mnie kochać?
Gdy opiszę teraz ten epizod, wyda się on może długi, ale w
rzeczywistości owo podobne do wizji wspomnienie w błyskawicznym
tempie przemknęło mi przez głowę. A więc gdy Rheingold przysunął
do mnie swoją uśmiechniętą twarz, zobaczyłem nagle siebie
dyktującego maszynistce scenariusz w saloniku owej pani, u której
przedtem wynajmowaliśmy pokój. Kończyłem właśnie dyktowanie,
które trwało dobrych kilka dni; mimo to nie umiałbym nawet
powiedzieć, czy maszynistka jest ładna, czy nie.
Dopiero pewien incydent otworzył mi oczy. Przepisywała
właśnie jakieś zdanie na maszynie, a ja, stojąc za nią, spojrzałem na
arkusz i zauważyłem błąd. Chciałem go sam poprawić, więc
pochyliłem się i dotknąłem palcami klawiszy maszyny, przy czym
musnąłem niechcący rękę sekretarki. Dopiero wtedy zauważyłem, że
ma ona dłoń dużą i silną, kontrastującą z jej drobną budową, i
zauważyłem także, że nie cofnęła ręki. Zamiast błędnie użytego słowa
wystukałem na maszynie inne, właściwe, po czym, tym razem
świadomie, pogłaskałem ją po palcach. Gdy spojrzałem na jej twarz,
zobaczyłem, że patrzy na mnie wymownie, z wyrazem oczekiwania, a
nawet zachęty. Wydało mi się wtedy, że widzę ją po raz pierwszy:
była pełna wdzięku, miała pełne małe usta, kapryśny nosek, duże
czarne oczy i gęste, zaczesane do tyłu włosy. Ale jej blada, delikatna
twarzyczka miała wyraz niechętny, wyniosły i pogardliwy.
Ostatni szczegół: gdy powiedziała: - Przepraszam, nie uważałam
- uderzył mnie jej suchy, chłodny, stanowczo niemiły ton głosu.
Spojrzałem na nią znowu: nie tylko że śmiało wytrzymała mój wzrok,
ale spoglądała na mnie wręcz zaczepnie. Musiałem się widocznie
zmieszać czy rzucić jej wymowne spojrzenie, bo potem przez kilka
dni ciągle patrzyliśmy na siebie. A raczej ona wpatrywała się we mnie
wyzywająco, ze świadomym bezwstydem, szukając moich oczu, kiedy
je odwracałem, zaborczo świdrując mnie wzrokiem, gdy tylko
zdarzyło mi się na nią spojrzeć. Jak to zawsze bywa, z początku te
spojrzenia były rzadkie, potem coraz częstsze; w końcu, nie wiedząc,
jak ich uniknąć, dyktowałem stojąc za jej plecami. Ale uparta kokietka
znalazła sposób, żeby przezwyciężyć i tę przeszkodę; patrzała na moje
odbicie w lustrze, które wisiało naprzeciw, tak więc ilekroć
podnosiłem oczy, napotykałem w lustrze jej nieustępliwy wzrok.
Wreszcie to, czego pragnęła, stało się; pewnego dnia, kiedy jak
zwykle pochyliłem się nad jej ramieniem, by poprawić błąd, i
spojrzałem na nią, spotkały się nasze oczy, a potem nasze usta w
nagłym pocałunku. Jej pierwsze słowa po pocałunku były dość
charakterystyczne: - No nareszcie!...
Myślałam już, że nigdy się nie zdecydujesz. - Jednym słowem,
zdawała się być pewna, że ma mnie już w garści, tak pewna, że zaraz
po pocałunku zabrała się z powrotem do pracy, nie zwracając na mnie
uwagi. Poczułem zmieszanie i niesmak: ta dziewczyna podobała mi
się, bez wątpienia, inaczej nie pocałowałbym jej, lecz byłem także
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ebook @ pobieranie @ pdf @ do ÂściÂągnięcia @ download
Wątki
- Home
- Iconologia of Cesare Ripa
- jas
- B.A. Tortuga Rain and Whiskey 1 (pdf)
- Alan Dean Foster Interlopers
- James_Stephanie_Lekkomyslna_namietnosc
- Leanne Karella Courage to Believe (Titan) (pdf)
- Green Abby Nad Jeziorem Como
- James Alan Gardner [League Of Peoples 06] Trapped
- Robert Louis Stevenson wyspa skarbow
- Arthur Conan Doyle Pies Baskervillow
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ministranci-w.xlx.pl
Cytat
Ibi patria, ibi bene. - tam (jest) ojczyzna, gdzie (jest) dobrze
Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
Jak gore, to już nie trza dmuchać. Prymus
De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
Dies diem doces - dzień uczy dzień.