Dawno mówią: gdzie Bóg, tam zgoda. Orzechowski

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie widziała jak dotąd u żadnego mężczyzny. W miarę jak się do niego zbliża-
ła, ogarniało ją jakieś dziwne napięcie i podekscytowanie. Nie mogła oderwać
od niego wzroku i gdy siadała obok niego przed ołtarzem, całym ciałem czuła
obecność tego mężczyzny u swego boku. Walczyła z nagłym, obezwład-
niającym ją podnieceniem i całym wysiłkiem woli powstrzymywała się, żeby
nie drżeć.
Jakby doświadczając tego samego, Lazz zesztywniał i utkwił w niej
rozpalony wzrok. Kolor jego oczu był, podobnie jak kolor oczu Marca,
zielonoorzechowy, jednak w jego spojrzeniu była intensywność, której oczy
Marca były pozbawione. W jakiś sposób jego spojrzenie sięgało głębiej i było
bardziej przenikliwe.
Arianie zdawało się, że Lazz prześwietla ją. Sama również miała
wrażenia, że widzi znacznie więcej niż przeciętny obserwator. Była pewna, że
Lazz to mężczyzna, którego serce zostało kiedyś w przeszłości głęboko
zranione, przez co jego właściciel zdecydował się zatrzasnąć je przed światem.
Wpatrywali się w siebie i choć Lazz nie odezwał się ani słowem, Ariana
czuła, jakby jakiś głos rozkazywał jej rzucić mu się w ramiona. Drgnęła i
zrobiła ruch w jego kierunku, w ostatniej chwili się powstrzymując. Lazz
chwycił ją za łokieć i obrócił w stronę księdza, który patrzył na nich z
uśmiechem.
Ceremonia biegła swoim torem, a zza ołtarza padały dobrze znane
formuły, które odrobinę przywróciły jej poczucie bezpieczeństwa. W końcu
nadszedł moment, w którym mieli wypowiedzieć słowa przysięgi. Ksiądz
pobłogosławił obrączki i podał jej obrączkę Lazzowi. Była to piękna, misterna
biżuteria, elegancka, lecz jednocześnie prostolinijna. Ariana nigdy nie zwróciła
S
R
uwagi na dłonie Marca, ale ręce Lazza od razu przykuły jej uwagę. Były
smukłe, silne, a jego dłonie były delikatne, a zarazem potężne. Z twarzą
zwróconą ku księdzu Lazz chwycił jej dłoń.
I wtedy się to stało.
Gdy Lazz chwycił ją za łokieć, poprzez jedwabny materiał sukni Ariana
poczuła, jakby jego dłoń wypalała jej skórę. Ale to było nic w porównaniu z
tym, jakiego szoku doznała, gdy ich ręce się zetknęły. Wstrząsnął nią taki
dreszcz, że gdyby silne ramię Lazza jej nie podtrzymywało, kto wie, czyby nie
upadła. Jej nogi stały się dziwnie miękkie, a całe ciało naprężyło się,
odbierając tylko jeden jedyny bodziec - dotyk jego dłoni. Trwożliwie uniosła
wzrok. Na twarzy Lazza odmalował się wyraz niedowierzania i zaskoczenia.
Ariana poczuła ulgę.
- Co to było, do cholery? - szepnął dyskretnie.
- Hmm... Nie sądziłam, że takie będą pierwsze słowa mojego męża -
odszepnęła. - Ale to doskonałe pytanie. Co się przed chwilą stało?
Lazz szybko pokręcił głową, zerkając na księdza. Kontynuowano
ceremonię. Powtórzył za księdzem słowa przysięgi pewnym, mocnym głosem.
Ariana ze wszystkich sił starała się skoncentrować, ale mogła teraz myśleć wy-
łącznie o swojej dłoni, która spoczywała w wielkiej dłoni Lazza, oraz o jego
potężnym ciele, które znajdowało się tuż przy niej.
Gdy usłyszała swój głos i doleciały do niej słowa przysięgi
wypowiedziane - niestety - po włosku, Ariana zadrżała. Z pierwszych ławek
kościoła dał się słyszeć serdeczny, stłumiony śmiech. Ariana natychmiast się
poprawiła i na szczęście reszta ceremonii poszła gładko. Och, dobrze, że dało
się tę pomyłkę zwalić na ślubne zdenerwowanie. Jedynie Ariana znała prawdę,
a ta ją przerażała.
Może i Marco świetnie potrafił całować, ale jej mąż był po prostu
S
R
niesamowity. A ona miała naprawdę poważny problem.
W jednej chwili Lazz miał pod kontrolą swoje życie i swoje przyszłe
losy, a już w następnej brał sobie za żonę kobietę, którą ledwo znał, a w jego
życie wkraczało tornado, które przewracało wszystko do góry nogami.
Nawet gdyby zależało od tego jego życie, nie potrafiłby stwierdzić, co się
stało w ciągu ostatnich dziesięciu minut. W chwili, gdy ujął dłoń Ariany w
swoją, wszystko się zmieniło. Iluzja tego, że panuje nad wszystkim, prysła jak
bańka mydlana, a w głowie Lazza była tylko jedna myśl.
Zdobyć tę kobietę. Porwać ją w ramiona i nigdy nie puścić.
Musi uczynić ją swoją w każdym tego słowa znaczeniu. Sprawić, by
zrozumiała, że są sobie przeznaczeni. %7łe należą do siebie. Ledwie słuchał, co
mówi ksiądz, ale gdy duchowny polecił mu pocałować pannę młodą, Lazz
drgnął radośnie.
Objął smukłą talię Ariany i ich usta spotkały się w delikatnym, z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jungheinrich.pev.pl
  • Wątki

    Cytat


    Ibi patria, ibi bene. - tam (jest) ojczyzna, gdzie (jest) dobrze
    Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
    Jak gore, to już nie trza dmuchać. Prymus
    De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
    Dies diem doces - dzień uczy dzień.