Dawno mówią: gdzie Bóg, tam zgoda. Orzechowski

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ogromnymi oczami, z których każde miało inny kolor  jedno było zielone, drugie zaś piwne.
Nad wyniosłym czołem sterczał dziki gąszcz włosów. Nosiła fioletowy kombinezon, pokryty
plamami z gliny, ale dłoń przytrzymująca drzwi była niezwykłej wprost piękności.
 Och  mruknęła.  O co chodzi? Jestem zajęta.
 Pani Boscowan?
 Tak. Czego pan chce?
 Nazywam się Beresford. Czy mógłbym z panią zamienić kilka słów?
 Sama nie wiem. A musi pan? Czy może chodzi o jakiś obraz?  Zerknęła na pakunek
pod pachą Tommy ego.
 Owszem, sprawa dotyczy jednego z obrazów pani męża.
 Chce pan go sprzedać? Mam ich tu całe mnóstwo, nie zamierzam więcej kupować.
Proszę go zanieść do którejś z galerii czy gdzieś. Zaczynają go teraz kupować. Nie wygląda
pan na takiego, który musi sprzedawać.
 Ach, nie, nie chcę niczego sprzedawać.
Tommy emu wyjątkowo ciężko szła ta rozmowa. Oczy kobiety, chociaż tak się od siebie
różniły, były bardzo piękne i patrzyły teraz ponad jego ramieniem w stronę ulicy z wyrazem
szczególnego zainteresowania czymś odległym.
 Proszę  rzekł.  Proszę pozwolić mi wejść. Tak trudno mi wytłumaczyć&
 Jeśli jest pan malarzem, to nie chcę z panem gadać. Malarze zawsze mnie nudzili.
 Nie jestem malarzem.
 Cóż, na pewno pan na niego nie wygląda.  Zmierzyła go spojrzeniem od góry do
dołu.  Raczej przypomina pan urzędnika państwowego  dodała z dezaprobatą.
10 Zaułek
 Czy mogę wejść?
 Nie jestem pewna. Proszę zaczekać.
Zamknęła drzwi dość gwałtownie. Tommy czekał. Po mniej więcej czterech minutach
otworzyła je znowu.
 Dobrze, może pan wejść.
Poprowadziła go wąskimi schodami do obszernej pracowni. W kącie stał posąg, obok
leżały różne narzędzia  dłuta i młotki  oraz gliniana głowa. Całe wnętrze wyglądało jak
po chuligańskim napadzie.
 Nigdy nie ma gdzie usiąść  westchnęła pani Boscowan. Zrzuciła parę rzeczy ze
stołka i popchnęła go w stronę gościa.  Proszę. Niech pan siada i mówi.
 To bardzo uprzejmie, że mnie pani wpuściła.
 Może, ale wyglądał pan na zmartwionego. Bo martwi się pan czymś, prawda?
 Owszem.
 Tak myślałam. A co pana gnębi?
 Moja żona  odparł Tommy, zaskakując siebie samego tą odpowiedzią.
 Ach, więc martwi się pan o żonę? Cóż, nic w tym niezwykłego. Mężczyzni na ogół
martwią się o swe żony. A co się właściwie stało? Uciekła z kimś, wycięła jakiś numer?
 Nie, nic z tych rzeczy.
 Umiera? Ma raka?
 Nie, nie. Po prostu nie wiem, gdzie jest.
 I myśli pan, że ja mogę wiedzieć? Więc proszę mi podać jej imię i parę innych
szczegółów. Nawiasem mówiąc, wcale nie jestem pewna, czy chcę ją odnalezć. Ostrzegam
pana.
 Dzięki Bogu, rozmawia mi się z panią łatwiej, niż przypuszczałem.
 A co obraz ma z tym wspólnego? Bo to obraz, prawda? Poznaję po kształcie.
Tommy rozwinął papier.
 To obraz sygnowany przez pani męża. Chciałbym dowiedzieć się o nim możliwie jak
najwięcej.
 Rozumiem. A o co konkretnie panu chodzi?
 Kiedy został namalowany i gdzie znajduje się to miejsce.
W oczach pani Boscowan po raz pierwszy pojawił się nieznaczny błysk zainteresowania.
 Cóż, to nic trudnego. Mogę panu opowiedzieć wszystko, co wiem. Mąż namalował ten
obraz jakieś piętnaście& nie, znacznie więcej, chyba ze dwadzieścia lat temu. To jedna z
jego wczesnych prac.
 A wie pani, gdzie to jest? Mam na myśli miejsce.
 O tak, pamiętam doskonale. Miły pejzażyk, zawsze go lubiłam. Ten łukowaty mostek i
dom& Miejscowość nazywa się Sutton Chancellor, leży około ośmiu mil od Market Basing.
Sam dom znajduje się w odległości dwóch mil od wioski. Aadne miejsce, ustronne.
Pochyliła się nad obrazem i przyjrzała mu się bliżej.
 To śmieszne  mruknęła.  Bardzo dziwne. Ciekawe, czy& Tommy jej nie słuchał.
 Jak brzmi nazwa tego domu?  spytał.
 Naprawdę nie pamiętam. Zresztą nazwa się zmieniała, i to kilkakrotnie. Nie wiem, o co
dokładnie chodziło. Zdaje się, że wydarzyło się tam parę dość tragicznych wypadków i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jungheinrich.pev.pl
  • Wątki

    Cytat


    Ibi patria, ibi bene. - tam (jest) ojczyzna, gdzie (jest) dobrze
    Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
    Jak gore, to już nie trza dmuchać. Prymus
    De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
    Dies diem doces - dzień uczy dzień.