[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak zaawansowanej zaćmy nie można usunąć metodą
emulsyfikacji. Należy fizycznie wyjąć całą soczewkę, co wymaga
większego nacięcia oraz założenia szwów.
Pracował w skupieniu pod czujnym okiem profesora.
Zwietna robota odezwał się Harry, gdy Andrew założył ostatni
szew. Sam lepiej bym tego nie zrobił. Przyda się nam ktoś taki jak
ty.
Zaskoczony podniósł wzrok. Dobrze, że maska zasłaniała mu
połowę twarzy. Przez moment rozważał możliwość rzucenia
wszystkiego i przeprowadzenia się do buszu, żeby pracować u boku
profesora z dala od wszystkich problemów, w zamian za ogromną
satysfakcję z pracy.
Ale jest jeszcze Cory... Kolejna zmiana otoczenia nie posłuży
chłopcu, a on sam powinien realizować dziecięce marzenie,
poświęcając się retinopatii wcześniaczej, a nie pracy w buszu, gdzie
pieniądze są żadne. Musi pracować w Sydney. Duże miasta oferują
wiele możliwości: elitarne szkoły, specjalistyczne centra medyczne,
najnowsze techniki. Tam ma szansę zapracować na godziwe
utrzymanie Cory ego.
W pewnej chwili dostrzegł ściągnięte brwi Georginy, która z
niepokojem obserwowała profesora. Zerknęła na Andrew, a w jej
oczach czaiła się prośba, by w delikatny sposób rozwiał nadzieje
profesora.
Dzięki, Harry, moje ego jest ci bardzo wdzięczne rzucił
swobodnym tonem, ściągając maskę, po czym mocno uścisnął dłoń
Harry ego. Ale ja jestem uzależniony od cafe latte.
Starszy pan ryknął śmiechem.
Racja. Tutaj nie znajdziesz cafe latte w promieniu wielu
kilometrów!
Jego śmiech przerwał atak gwałtownego kaszlu. Georgina
wyminęła Andrew, by pomóc profesorowi usiąść, po czym podała mu
szklankę wody.
Co ci jest, Harry? Przełykając, profesor przytaknął.
Nic, nic... dziecinko. Ciągle pokasłując, masował prawą stronę
klatki piersiowej. Cholera...
Andrew z niepokojem obserwował tę scenę. Profesor miał sine
wargi i wyglądał na bardzo zmęczonego. Andrew pomyślał, że
należałoby podać mu tlen i już miał to powiedzieć, gdy Georgina
zgromiła go wzrokiem.
Pójdę... pójdę pomoczyć kija powiedział cicho. Dziękuję,
Andy, spisałeś się na medal. Cieszę się... że będziemy razem
pracować.
Z troską patrzyli, jak odchodzi.
Prof zle się czuje odezwał się Don z drugiego końca przyczepy.
Zdecydowanie, pomyślał Andrew. Bardzo trafna ocena,
zważywszy, że Don jest praktycznie niewidomy.
Co mu jest? zwrócił się półgłosem do Georginy. Pierwszy raz
widziała profesora w takim stanie, ale zapanowała nad strachem.
Znała go bardzo dobrze i szanowała jego życzenia. Będzie chorował
po swojemu i ma do tego prawo.
Nie słyszałeś? Nic mu nie jest.
Georgino... Chwycił ją za ramię, gdy zamierzała odejść.
Widziała niepokój w jego oczach, ale nie miała siły o tym
rozmawiać. Wymownie spojrzała na jego dłoń.
Na imię mi George.
Puścił ją. Co go to obchodzi? On i tak wraca do Sydney. Do swojej
ukochanej cafe latte. Profesor James umrze, a on, jak amen w
pacierzu, będzie zadawał szyku, opowiadając kolegom, jak pracował z
wielkim człowiekiem. Ale przez to profesor James nie
zmartwychwstanie i nic już nie będzie tak jak dawniej.
Chociaż wstał tylko trochę pózniej niż Georgina, i tak był ostatni.
Zastał ją w kuchni, gdzie nalewała sobie herbatę. Gdy powitała go
uśmiechem, uzmysłowił sobie, że na to czekał. Mimo że dopiero
dochodziła szósta, słońce stało już całkiem wysoko. Ziewnął i się
przeciągnął. Nie nawykł do tak wczesnej pobudki, toteż żeby się
otrząsnąć, potrzebował sporego zastrzyku kofeiny. Jakby czytając jego
myśli, Georgina podała mu kubek z kawą, co bardzo go zdziwiło.
Wy, chłopcy z miasta, jesteście tacy sami zażartowała. Bez
kawy nie ma z wami kontaktu.
Dzięki. Uśmiechnął się do niej sponad kubka.
Gdy się odwróciła, ogarnęło go rozczarowanie. Poranne słońce tak
pięknie modelowało jej buzię, że miał ochotę ją pocałować. Poznali
się ledwie trzy dni wcześniej, ale ta potrzeba była niepokojąco silna.
Kurczę, tak dawno miał ochotę kogoś pocałować, że zapomniał, jakie
to przyjemne.
Patrzył, jak Georgina kroi bekon. Wzmocniony kawą pomyślał, że
powinien pomóc. Sięgnął po patelnię, by postawić ją na stojaku nad
ogniskiem, po czym zaczął wbijać jajka do miseczki.
Dzisiaj ja mam dyżur rzuciła przez ramię.
Nie szkodzi.
Zamrugała gwałtownie powiekami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ebook @ pobieranie @ pdf @ do ÂściÂągnięcia @ download
Wątki
- Home
- Amy Barker (ed) Through the Clock's Workings (pdf)
- C Offutt Andrew Conan i miecz Skelos
- Amy Lane Truth in the Dark
- Andrew Harman Lemingrad
- 491. Fraser Anne Lekarz z powoĹania
- Flynn Christine OlśÂnienie
- Amanda Hocking [My Blood Approves 02] Fate (pdf)
- Amberlake_Cyrian_ _Domino_01_ _Tatuaz_nocy
- śÂwić tynia Czarownic (mandragora76)
- Cowboy Justice Association 7 Justice Inked Olivia Jaymes
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ministranci-w.xlx.pl
Cytat
Ibi patria, ibi bene. - tam (jest) ojczyzna, gdzie (jest) dobrze
Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
Jak gore, to już nie trza dmuchać. Prymus
De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
Dies diem doces - dzień uczy dzień.