[ Pobierz całość w formacie PDF ]
silniejszy niż poprzednio, targał jego ubraniem, a ją samą
przeszywał na wskroś, wywołując dreszcze. Jęknął.
Wyczuła jego ból i ogarniające go wszechpotężne
pożądanie.
Ofiarowała mu swe ciało. Męskie wargi, zimne i
wilgotne, dotknęły jej karku. Chciała poczuć ciało
nocnego gościa, wygięła się w łuk. Nadaremnie. Zniknął.
Jakby rozpłynął się w powietrzu.
Hallie poderwała się z łóżka. Serce biło jej jak szalone.
Co się ze mną dzieje? szepnęła do siebie,
przerażona.
Przeciągnęła palcami po włosach, ścisnęła dłońmi
skronie i jęknęła głośno.
Po chwili podniosła wzrok. Bojazliwie rozejrzała się
wokoło. Była sama, ale mogłaby przysiąc, że przed chwilą
ktoś jeszcze był w pokoju. Odetchnęła głęboko, roztarta
ramiona pokryte gęsią skórką i wstała.
Usiłowała wyrzucić z myśli zapamiętane strzępki
męczącego, erotycznego snu. Nadal jednak paliła ją skóra
i bolało rozbudzone, nie zaspokojone ciało.
Wciągnęła szlafrok na nocną koszulę i poszła do
kuchni. Postanowiła napić się gorącego kakao lub czegoś
innego, by się uspokoić. Przechodząc przez salon, we
frontowych oknach zobaczyła jakiś wysoki cień. Wyjrzała
na zewnątrz akurat w chwili, gdy wysoka postać z latarnią
w ręku długimi krokami przemierzała trawnik.
Nie była w stanie rozpoznać twarzy, ale dostrzegła
powiewające na wietrze poły obszernego płaszcza, długie
włosy i szerokie ramiona.
Przez chwilę obserwowała Edwarda Tristana idącego
od starej wozowni, potem szybko nałożyła żakiet, kalosze
na gołe stopy, złapała z biurka latarkę i wyszła przed dom.
Miała teraz świetną okazję, by się przekonać, co robi po
nocach ten człowiek!
Postanowiła śledzić Trisa.
Okazało się to łatwym zadaniem. Szedł środkiem drogi,
wysoko trzymając latarnię. W obawie, by kątem oka nie
dostrzegł innego światła, zgasiła latarkę.
Skręcił obok cmentarza episkopalnego. Szła za nim
krok w krok. Tuż przy żelaznym ogrodzeniu obrośniętym
winoroślą dostrzegła, jak Tris wypatruje ścieżki
prowadzącej do małego cmentarza rodziny Tylerów.
Zatrzymała się z wahaniem. W gruncie rzeczy nie
chciała wiedzieć, co ten człowiek robi tu w samym środku
nocy. Ciekawość wzięła jednak górę nad zdrowym
rozsądkiem. Hallie na palcach ruszyła dalej.
Tris znalazł klucz schowany za obluzowaną cegłą i
otworzył zardzewiałą bramę. Wiatr ustał. Wokół
panowała idealna cisza.
Hallie zrobiła jeszcze krok. Pod jej stopami pękła z
trzaskiem gałązka. Tris przystanął. Odwrócił się,
zatapiając wzrok w ciemnościach. Usłyszał hałas czy
tylko wyczuł, że jest śledzony? Zeszła szybko ze ścieżki i
skryła się za dębem. Serce waliło jej jak młotem.
W tej ponurej scenerii przyszły jej nagle na myśl
podejrzenia ciotek. Czyżby miały rację? Edward Tristan
był wampirem, który zjawił się w Egg Harbor, by
odwiedzić stryja Nicholasa?
Zamknęła oczy i potrząsnęła głową. To niemożliwe!
Przecież wampiry nie istnieją! Czysty wymysł, nic więcej.
Tris był pewnie tylko żądny niezdrowych sensacji,
podobnie jak inni zjeżdżający tu narwańcy.
Tris zniknął. Idąc po ciemku, Hallie potknęła się i
upadła. Zdusiła cichy krzyk. Poderwała się z mokrej ziemi
i ruszyła dalej.
Ukryta w cieniu, wyraznie widziała Trisa.
Stał przed grobem jej stryja. Popatrzył w dół. Nogą
odgarnął opadłe liście. Zainteresował się czymś u
podstawy płyty nagrobnej.
Hallie poczuła, że jest bardzo przemarznięta. Drżała na
całym ciele. Zaczęła rozcierać skostniałe palce.
No, chodz wreszcie szepnęła. Jest okropnie
zimno.
Widząc, jak Tris siada obok grobu i obejmuje kolana,
westchnęła ciężko. Zanosiło się na długie czekanie.
Gdyby teraz się poruszyła, z pewnością by ją zobaczył.
Jeśli jednak zostanie, to chyba zamarznie na śmierć. Miała
nadzieję, że Tris zaśnie, i wtedy uda się jej wymknąć
niepostrzeżenie.
On jednak ani myślał spać. Siedział bez ruchu, a Hallie
marzła coraz bardziej. Uznała, że wytrzyma najwyżej parę
minut. A potem niech się dzieje, co chce.
Wreszcie jej cierpliwość została nagrodzona. Wstał i
opuścił cmentarz, zamykając za sobą bramę.
Hallie roztarta zdrętwiałe nogi. Podeszła do grobu
stryja i zapaliła latarkę. Musiała się koniecznie
dowiedzieć, co tu tak długo robił nocny gość.
Wśród liści coś zabłysło. Hallie nachyliła się i nagle
ujrzała sygnet. Wzięła go do ręki i w świetle latarki
odczytała wyryte inicjały: N. R. T.
Nicholas Redfield Tyler wyszeptała.
Przyjrzawszy się pierścieniowi, zmarszczyła czoło.
Był czysty i błyszczący. Nie znalazła na nim ani śladu
brudu lub wilgoci. Było nieprawdopodobne, by leżał obok
grobu ponad siedemdziesiąt lat. A więc jak się tu znalazł?
Ktoś go teraz podrzucił? Myśli Hallie wróciły do Trisa.
Czyżby to on celowo umieścił tu sygnet? A jeśli tak, to
dlaczego? Zadrżała.
Co ten człowiek kombinuje? zapytała szeptem samą
siebie. I czemu tyle czasu spędza na cmentarzu?
Wyglądało to niezwykle podejrzanie.
Hallie westchnęła głośno. Wsunęła pierścień do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ebook @ pobieranie @ pdf @ do ÂściÂągnięcia @ download
Wątki
- Home
- Laurie King Kate Martinelli 04 Night Work
- Brian Kate Megan Przewodnik Po ChĹopcach CAĹOĹÄ
- Brain Kate Megan Przewodnik Po ChĹopcach
- Cartland Barbara NajpiÄkniejsze miĹoĹci 123 Diabelska intryga
- Jane Lindskold Firekeeper Saga 1 Through Wolf's Eyes
- Nora Roberts Nocny klub
- Burroughs, Edgar Rice The Mad King
- Alan Dean Foster Catechist 02 Into The Thinking Kingdom
- Boge Anne Lise Grzech pierworodny 07 Zdrada
- GR850. (Duo) Lindsay Yvonne Nieodparta pokusa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ninetynine.opx.pl
Cytat
Ibi patria, ibi bene. - tam (jest) ojczyzna, gdzie (jest) dobrze
Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
Jak gore, to już nie trza dmuchać. Prymus
De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
Dies diem doces - dzień uczy dzień.