[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sprytnie wykorzystać, żeby uzyskać dostęp do jej łoża i majątku.
Mon Dieu wymamrotała Lynette, krzyżując ramiona na pier-
si. Cóż za wspaniała opowieść.
Marguerite zaśmiała się bez cienia wesołości.
Równie wspaniała jak ta o kobiecie, która być może jest twoją
zmarłą siostrą? Kobiecie, której nie możesz spotkać osobiście, bo
jest niebezpieczną zabójczynią? Na litość boską, Lynette.
Naprawdę zabójczynią?
Tak przedstawiona, cała historia faktycznie wydawała się dość
nieprawdopodobna. Z drugiej strony, jej matka nie rozmawiała
z Simonem Quinnem.
147/272
Nie rozumiesz powiedziała. Spotkaj się z nim.
Nigdy ucięła ostro Marguerite. Skończyłam już tę
wycieczkę w krainę szaleństwa. Zresztą ty również. Zakazuję ci
ponownego spotkania z tym mężczyzną. Jeśli mnie nie posłuchasz,
pożałujesz. Masz na to moje słowo.
Lynette poderwała się na równe nogi. Dłonie jej zwilgotniały.
Daj mu czas, żeby...
%7łeby co? Matka chodziła nerwowo po pokoju, co chwilę
zerkała na siedzącą potulnie Solange, popijającą herbatę przy
niewielkim stoliku. %7łeby miał czas zasiać ci kolejne wątpliwości
o twojej rodzinie? %7łeby zbudować mur między tobą, a tymi, którzy
cię kochają, by w końcu tylko on ci pozostał? Czy może lepiej
poczekajmy, aż będziesz w ciąży z jego bękartem. Wtedy już nikt
nie będzie miał wątpliwości, że zrujnował ci życie.
Nie zasłużyłam sobie na tę obrazę powiedziała Lynette, skry-
wając narastającą panikę za fasadą chłodnej godności. Prosił,
bym trzymała się z dala od niego. Bym zostawiła go w spokoju
i odeszła jak najdalej.
Sprytna taktyka, żeby pozyskać twoje zaufanie. Naprawdę tego
nie widzisz? zapytała matka, wyciągając do niej ręce.
Sprawiając, że to ty będziesz szukać kontaktu, a nie on, zyska
fałszywe wrażenie niewinności.
Marguerite zwróciła się do Solange.
Pomóż mi powiedziała błagalnym tonem.
Solange westchnęła i odstawiła filiżankę.
Faktycznie, istnieją tacy mężczyzni, cherie.
Ale nie sądzisz, żeby Simon Quinn był jednym z nich odparła
Lynette.
Szczerze powiedziawszy, nie wiem. Oficjalnie nigdy go nie
poznałam.
To bez znaczenia powiedziała Marguerite, wzruszając rami-
onami. Twój ojciec przyjedzie za kilka dni i opowiem mu
148/272
o wszystkim. Do tego czasu pod żadnym pozorem nie wolno ci
opuszczać tego domu.
Może on wysłucha głosu rozsądku!
W błękitnych oczach matki błysnęła stal.
Może wyda cię za mąż za kogoś stanowczego, kto w odpow-
iedni sposób zajmie się twymi kaprysami.
Maman! Serce Lynette stanęło na te słowa, po czym zaczęło
bić jak szalone. Jej grand-mere[*] zrobiła dokładnie to samo jej
matce. Choć rodzice odnosili się do siebie serdecznie, nie było
między nimi namiętności. %7ładnego ognia. Było to chłodne
małżeństwo i Lynette za wszelką cenę chciała uniknąć takiego losu.
Mogłaś wybrać każdą inną grozbę powiedziała gorzko i może
nawet bym cię posłuchała.
Marguerite wyprostowała się i skrzyżowała ręce.
Dość. Ani słowa więcej. Idz do siebie i się uspokój.
Nie jestem dzieckiem. Nie powstrzymasz mnie przed pozn-
aniem prawdy o tej kobiecie.
Nawet nie myśl o przeciwstawianiu mi się. Nie będę tolerować
takich kaprysów.
Do oczu Lynette napłynęły łzy, popłynęły po policzkach. Mar-
guerite wzdrygnęła się, ale nie złagodniała.
Idz już.
Odwróciwszy się na pięcie, Lynette wybiegła z pokoju.
Szkoda, że nie widziałem wyrazu jego twarzy powiedział Ed-
dington, śmiejąc się do rozpuku. Musiał odstawić kieliszek na stół,
żeby nie rozlać wina. Bardzo lubię oglądać twoje bijatyki.
Simon mówił, przeżuwając kęs cielęciny.
Nie było czego oglądać. W jednej chwili jegomość stał,
a w następnej leżał już na podłodze.
Aż dołączyli do niego kolejni.
Cóż. Simon wzruszył ramionami. Tak to się zazwyczaj
kończy.
149/272
Eddington wezwał gestem służącego, żeby zabrał jego talerz.
Co tam robiłeś?
Szukałem powodu do rozróby, oczywiście powiedział oschle
Simon. Od razu zauważył, że lord tylko silił się na beztroski ton.
Nie dał się oszukać. Pewne wymuszenie tak na mnie podziałało.
Kącik ust lorda lekko się uniósł.
Usłyszeli dyskretne pukanie do drzwi. Simon nakazał wejść i do
jadalni wkroczył kamerdyner.
Wybacz panie posłał Simonowi spojrzenie ale masz gościa.
Simon momentalnie poczuł w żołądku ucisk niepokoju
i oczekiwania. Ze względu na obecność Eddingtona, nie zapytał
o tożsamość gościa. Skinął jedynie głową i wstał od stołu.
Wybacz, wasza lordowska mość.
Oczywiście.
Wychodząc, czuł na sobie spojrzenie Eddingtona, aż zamknęły
się za nim drzwi.
Piękna blondynka. Kamerdyner odpowiedział na jego nieme
pytanie.
Pot wystąpił mu na czoło. Oddychał płytko, panikując, że sama
myśl o Lynette i jej ciele wzbudza w nim taką reakcję. Gdyby tylko
miał za co wyjechać. Dla jej dobra.
Wziął głęboki wdech i przekroczył próg dolnego saloniku. Przys-
tanął na widok soczystego odcienia błękitu sukni Lynette. Stała
tyłem do niego. Gładziła palcami piękny porcelanowy wazon sto-
jący na drewnianym postumencie. Mowa jej ciała zdradzała
napięcie.
Lynette powiedział miękko, szczerze uradowany jej
widokiem. Nie powinnaś była przychodzić.
Odwróciła się i w tym momencie zrozumiał swoją pomyłkę.
Panie Quinn. Jej głos był niski, gardłowy, w jego tonie
dzwięczała stal.
Pokłonił się.
Wicehrabina de Grenier.
150/272
Wskazując jej miejsce, by usiadła, spojrzał na lokaja stojącego
w drzwiach i skinął, żeby przyniósł poczęstunek i napoje. Gdy lokaj
poszedł poinformować gosposię, Simon usiadł naprzeciwko wiceh-
rabiny i przyglądał jej się uważnie.
Teraz rozumiał, dlaczego łatwo było wziąć matkę za siostrę. Kol-
ory jasnych blond włosów i niebieskich oczu były identyczne. Co
więcej, czas niezwykle łaskawie obszedł się z urodą wicehrabiny.
Jej twarz była wolna od zmarszczek, a figura równie nienaganna
i apetyczna, jak u Lynette.
Jest pan bardzo przystojny powiedziała, przyglądając mu się
badawczo. Rozumiem fascynację córki.
Kącik ust Simona uniósł się w uśmiechu.
Dziękuję. Mogę odwzajemnić komplement: pani i pani córka
jesteście najpiękniejszymi kobietami, jakie miałem przyjemność
poznać.
A co ze sławetną zabójczynią? zapytała zimno. Zakładam,
że jest równie piękna?
Tak, rzeczywiście. Usadowił się wygodniej. Był pod
wrażeniem temperamentu wicehrabiny, który córka odziedziczyła
po niej.
Rzeczywiście. Na jej twarzy malował się chłodny uśmiech.
Czego pan chce?
Uniósł brew.
Widzę, że nie marnuje pani czasu.
Poruszyła palcami dłoni spoczywającej na sukni. Widniały na
nich różne drogocenne klejnoty imponujących rozmiarów. Niew-
ielkie diamentowe klipsy przebłyskiwały we włosach, a szafirowa
spinka do kapelusza trzymała nakrycie głowy na miejscu. Przyszła
przygotowana, by oszołomić go swoją zamożnością. Był pod
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ebook @ pobieranie @ pdf @ do ÂściÂągnięcia @ download
Wątki
- Home
- Roberts Nora Gwiazdy Mitry 03 Tajemnicza gwiazda
- Dennis Lehane [Patrick Kenzie & Angela Gennaro 03] Sacred (v4.0) (pdf)
- Bailey Bradford [Southwestern Shifters 03] Reckless [TEB MM] (pdf)
- Diana Palmer Men of the Hour 03 Secret Agent Man
- Bots, Dennis Hotel 13 03 Wettlauf gegen die Zeit
- Andre Norton and Mercedes Lackey Halfblood Chronicles 03 Elvenborn
- John Connolly CP 03 The Killing Kind (com v4.0)
- Asprin, Robert Thieves World 03 Shadows of Sanctuary
- Harris Charlaine Sookie Stackhouse 03 Klub UmarĹych
- AmÄĹ lie Nothomb Z pokorć i uniśźeniem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- papierniczy.opx.pl
Cytat
Ibi patria, ibi bene. - tam (jest) ojczyzna, gdzie (jest) dobrze
Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
Jak gore, to już nie trza dmuchać. Prymus
De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
Dies diem doces - dzień uczy dzień.