Dawno mówią: gdzie Bóg, tam zgoda. Orzechowski

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się, że nie masz złych zamiarów, kiedy ojciec nic mi nie powiedział. - Nie
wspomniała o tym, że marzyła o nim codziennie i że każdego ranka przybiegała na
basen w nadziei, że złapie go przed wyjściem do szkoły.
- Może coś zjesz? - zapytał Mike, kiedy mijali bufet.
- Nie jestem specjalnie głodna.
- Będziesz, kiedy spróbujesz hamburgera Wielkiego Joe. Są najlepsze na
całym wschodzie.
Zapłacił za hamburgery, dwie lemoniady i dużą porcję frytek. Usiedli przy
stoliku osłoniętym dużym parasolem z reklamą pepsi. Jedząc, rozmawiali
przyjaznie. Mike uświadomił sobie, że z tą dziewczyną dobrze mu się rozmawia.
Nie było w niej nic z afektowanej pozy ani uniżoności, nie rzucała prowokacyjnych
spojrzeń, nie zadzierała nosa, jak to czyniło wiele znanych mu bogatych
dziewcząt. Zawsze patrzyła mu prosto w oczy, a jej pytania wyrażały prawdziwe
zaciekawienie.
- Naprawdę chcesz być reżyserem? - pytała, kiedy opowiedział jej o pracy
czekającej na niego we wrześniu w Nowym Jorku.
Rozbawiło go jej zaskoczone spojrzenie.
- Czy to takie dziwne?
Wyciągnęła papierową serwetkę z kółka na stole i otarła usta.
- Dziwne, że mamy ze sobą tyle wspólnego.
- Ty też chcesz być reżyserem?
- Nie. Mam zamiar zostać aktorką.
Powiedziała to z takim przekonaniem, z taką młodzieńczą dumą, że musiał się
uśmiechnąć.
- Taką aktorką, którą kiedyś mógłbym poprowadzić?
- Raczej nie. Chcę pracować na scenie.
- Ach tak. Pójść w ślady matki.
35
RS
Spojrzała na niego dużymi, szarymi oczami.
- Znałeś moją matkę?
- Słyszałem o niej. Mój ojciec był jej prawdziwym wielbicielem. Zabrał nas do
Forrest Theatre w Filadelfii, bo akurat objeżdżała kraj ze sztuką Pani Brown
żałuje.
- Za tę rolę zdobyła nagrodę Tony.
Mike kiwnął głową.
- Grała fantastycznie. Wersja kinowa też była w porządku, ale lepiej, gdyby
ona w niej wystąpiła.
Za pózno przypomniał sobie, że kiedy powstawał film, Alicia Karr nie żyła już
od dwóch lat.
- Przepraszam. - Zerknął na siedzącą po drugiej stronie stolika Stephanie i
dostrzegł jej smutne, nieobecne spojrzenie. - Głupio z mojej strony, że...
- Nie przepraszaj. Właściwie jestem zadowolona, że wspomniałeś moją matkę.
Niewielu ludzi to robi. Miło wiedzieć, że wciąż się o niej pamięta, że wciąż jest
podziwiana za swoją pracę. - Potrząsnęła głową, jakby chciała pozbyć się
smutnych wspomnień. - W przyszłą sobotę sama będę grała w szkolnym
przedstawieniu. Mieliśmy je zaprezentować przed dyplomem, ale ostatecznie
zostanie wystawione w tę sobotę i niedzielę.
Mike przypomniał sobie scenopis, który widział w jej domu.
- Czy to przypadkiem nie jest Boso w parku?
Kiwnęła głową.
- Gram Corie Bratter - główną rolę żeńską.
Popatrzył na nią z szacunkiem. Okiem filmowca próbował wyobrazić ją sobie
w lekkiej, pogodnej komedii. Chyba wyglądała zbyt poważnie, by dobrze w niej
wypaść. Ale mógł się mylić. Pod chłodnym opanowaniem kryła się zapewne
beztroska i energiczna młoda kobieta, która bardzo pragnie wypłynąć na szersze
wody.
- Twój ojciec musi być z ciebie dumny.
Uroczy uśmiech zniknął.
- Niezupełnie. - Wypiła łyk lemoniady i zapatrzyła się na przechodzący tłum. -
Nie może znieść myśli, że zostanę aktorką. I dlatego nie chce mi pozwolić na
studia na Uniwersytecie Nowojorskim. - Zauważyła, że jakiś mężczyzna, w którym
kogoś rozpoznawała, przygląda się jej uważnie, toteż szybko włożyła z powrotem
wysadzane brylancikami okulary. - Przez niego mam na sobie to idiotyczne
przebranie. Gdyby się dowiedział, że tu jestem, wpadłby w furię.
- Czy na nic ci nie pozwala?
- Na nic, co sprawia przyjemność.
Zerknął na dziwaczną fryzurę, która całkowicie zmieniła jej wygląd.
- Jak często łamiesz reguły?
36
RS
Zanurzyła frytkę w keczupie.
- Tak często, jak się da. Po prostu muszę być ostrożna. - Roześmiała się i
poklepała swój ul na głowie. - I twórcza. Chociaż ten makijaż to w całości zasługa
Tracy.
Mike patrzył na nią długo, w zamyśleniu. Był dość bystry, by wiedzieć, że
faceci z jego środowiska nie chodzą z takimi dziewczynami jak Stephanie Farrell.
Ale fascynacja, którą poczuł od chwili, kiedy się poznali, pogłębiała się i
systematycznie osłabiała jego siłę woli.
- Jak twórcza mogłabyś być jutro po południu?
Bardzo inteligentne.
Na myśl o randce Stephanie pokraśniała z zadowolenia.
- Dlaczego pytasz?
- Obiecałem jednemu z moich przyjaciół, że wybiorę się na turniej Małej Ligi.
Jest ich trenerem. Jego braciszek rzuca pierwszy raz w życiu. Chłopak trochę się
denerwuje i potrzebuje wsparcia.
- Chcesz, żebym z tobą poszła?
- Tak, jeśli będziesz mogła. Właśnie o to cię proszę.
Urzekające, zamglone, szare oczy wytrzymały jego spojrzenie.
- Dam sobie radę.
Dzięki Tracy, która kryła przyjaciółkę, przez następne sześć dni Stephanie i
Mike spędzili razem po kilka godzin.
Chociaż Stephanie pochodziła z południowej części New Jersey, jeszcze nigdy
nie zwiedziła doliny Delaware tak dokładnie jak podczas wypraw z Mikiem w tym
tygodniu. I nigdy tak dobrze się nie bawiła.
Zabrał ją na mięczaki do zatoki Barnegat i nauczył ją, jak je potem jeść bez
obróbki, tylko skropione cytryną. Nigdy przedtem nie jadła
surowych małży i z początku bała się tego. Po pewnym czasie wysysała je
równie szybko, jak Mike i z równą przyjemnością.
Następny dzień poświęcili na zwiedzanie Filadelfii - słynnego placu
Rittenhouse, Society Hill i South Street, gdzie artystyczna brać mieszała się z
ludzmi biznesu. Ponieważ Mike uwielbiał przyrodę, zabrał ją też do Pine Barrens,
rozległego pustkowia w samym sercu południowego New Jersey. Olśniewał
Stephanie znajomością nazw wszystkich miasteczek, które mijali, oraz ich bogatej
historii.
Podobała się jej energia Mike'a, pasja, z jaką mówił o rzeczach, które
uwielbiał, zwłaszcza o robieniu filmów. Czasami, kiedy szli, zatrzymywał się, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jungheinrich.pev.pl
  • Wątki

    Cytat


    Ibi patria, ibi bene. - tam (jest) ojczyzna, gdzie (jest) dobrze
    Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
    Jak gore, to już nie trza dmuchać. Prymus
    De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
    Dies diem doces - dzień uczy dzień.