[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chłopiec wziął go na bok i przez chwilę coś mu
tłumaczył zni\onym głosem. Trener wyraznie się
uspokoił. Dmuchnął w gwizdek na znak, by wszyscy
zebrali się wokół niego.
Eric zauwa\ył, \e Spence jest mocno zdener-
wowany. Wkrótce wyjaśniło się, dlaczego.
- Wszyscy znacie moją dziewczynę, Sarah
Klein - rzekł Spence. - Otó\ Sarah zaginęła. Wyszła
do szkoły dziś rano, ale tu nie dotarła. Jej rodzice
powiadomili ju\ policję i poszukiwania są w toku. -
Zaczerwienił się. - Mnie te\ zadano wiele pytań.
Policja podejrzewa, \e mogę mieć z tym coś wspól
nego, \e mo\e ja i Sarah postanowiliśmy razem uciec
z domu. Od razu mówię, \e to nieprawda. Nie wiem,
74
gdzie ona jest, i martwię się o nią tak samo jak jej
rodzice. W ka\dym razie to z tego powodu się
spózniłem.
Głos trenera przybrał zaskakująco łagodny ton.
- Nie ma sprawy, Campbell. Idz do domu, a ja
dokończę trening.
- Prawdę mówiąc, wolałbym tu zostać - rzekł
chłopiec. - Jeśli pójdę do domu, będę chodził w kół-
ko, i myślał, i zamartwiał się, i... - Jego głos się
załamał.
Trener się o\ywił.
- Dobrze - powiedział. - Idz się przebrać.
Spence poszedł do szatni. Członkowie dru\yny
zaczęli rozmawiać między sobą.
- Mo\e powinniśmy pomóc jej szukać - zapro-
ponował jeden.
- Zostawcie to policji - nakazał trener, ale wy-
glądał na zaniepokojonego.
Kiedy Spence wyłonił się z szatni, kazał mu po-
prowadzić trening.
Poćwiczmy rzuty osobiste - powiedział kapitan
dru\yny i wszyscy ustawili się w kolejce. Spence
stanął za Erikiem. - Gdzie Osborne? - spytał.
- Nic wiem.
W końcu Kyle jednak zjawił się na treningu.
Wszedł do sali niedbałym krokiem, ubrany jak na
spacer Eric nie posiadał się ze zdumienia, gdy
zobaczył jego bezczelną minę.
75
- Gdzie byłeś? - ryknął Spence. - Spózniłeś się
o ponad godzinę!
- Miałem spotkanie.
- Jakie spotkanie?
- Nie twój interes.
- Jak to nie mój? Jestem kapitanem tej dru\yny!
Jeśli nie mo\esz przyjść na trening, musisz znalezć
sobie lepszą wymówkę!
- Och, przepr-r-r-r-aszam - wycedził Kyle. -Ale
mo\e ja nie potrzebuję treningu.
Eric był zaskoczony, podobnie jak Spence.
- A my mo\e nie potrzebujemy ciebie w naszej
dru\ynie! - krzyknął kapitan.
- Tak? - Kyle podszedł do chłopaka, który trzy-
mał piłkę. Zabrał mu ją, po czym rzucił w stronę
kosza.
Wydarzyło się to samo, co na ostatnim meczu.
Wydawało się, \e piłka poszybuje daleko od tablicy,
gdy nagle zmieniła kierunek lotu i przeleciała czysto
przez obręcz.
Wszyscy patrzyli z podziwem na to, co się dzie-
je - wszyscy oprócz Spence'a.
- Słuchaj no, Osborne! Nie obchodzą mnie twoje
sztuczki. Ja tu rządzę i oznajmiam ci: nie jesteś ju\
w naszej dru\ynie!
- Nie byłbym tego taki pewien - powiedział
Kyle, wpatrując się w niego.
Oczy kapitana otworzyły się szeroko, a z jego
76
twarzy odpłynęła krew. Zachowanie Kyle'a naj-
wyrazniej wzmogło ból wywołany zniknięciem
Sarah. Spence bez słowa odwrócił się i ruszył W
stronę drzwi. - Hej, dokąd idziesz?! - krzyknął
ktoś. Eric podniósł oczy na zegar wiszący na
ścianie. Trening się skończył - powiedział, ale
równie\ był zbity z tropu. Kapitan nie zwykł
unikać kłótni. Z drugiej strony, miał na głowie
wiele zmartwień. Chłopcy skierowali kroki do
szatni.
Eric podbiegł do Kyle'a.
Ej, co się z tobą dzieje?
Nic - odparł Kyle. Przyspieszył kroku i ruszył W
ulrcinc wyjścia. Eric wyszedł za nim na zewnątrz.
Kyle! Kyle, zaczekaj!
Chłopiec zatrzymał się z nieskrywaną niechęcią.
Robiło się zimno i Eric, ubrany tylko w szorty i
podkoszulek, zaczął dygotać na całym ciele.
Słuchaj no, stary - powiedział, szczękając
zębami Nie opowiadaj bzdur, \e nic się nie
dzieje! Zachowujesz, się bardzo dziwnie.
Kyle przez chwilę milczał.
Melissa mówi... - odezwał się wreszcie. -- -
Co ci mówi Melissa? Zachowuj się jak
dureń ?
Dobrze gram w kosza! - wybuchnął Kyle.-
To ci nie wystarczy? - To powiedziawszy,
odwrócił się i poszedł.
77
Eric przez chwilę miał ochotę rzucić się za nim
w pościg, ale było za zimno. Wszedł z powrotem
do szatni.
- Gdzie Spence? - spytał jednego z chłopaków.
- Wyszedł.
- Jak mógł tak szybko wziąć prysznic i się
przebrać?
Chłopak wzruszył ramionami.
- Nie wziął prysznica. Zdaje się, \e wyszedł na
dwór w szortach i podkoszulku. Nie wziął nawet
kurtki.
- Przecie\ jest zimno! - krzyknął Eric.
- Wiem. Pewnie tak bardzo martwi się o Sarah,
\e tego nie zauwa\ył.
Eric próbował sobie wyobrazić, co czułby, gdyby
zniknęła Amy. Na pewno te\ odchodziłby od zmys-
łów z niepokoju.
Był jednak przekonany, \e pamiętałby o zmianie
ubrania.
Rozdział piąty
owiesz coś Kyle'owi?- spytała Amy następnego
P
ranka w drodze do szkoły, po tym, jak Eric
opowiedział jej, co zdarzyło się na treningu
koszykówki.
To nic nie da - rzekł ponuro chłopiec. - Nie
będzie chciał ze mną rozmawiać. Na szczęście nie
mam z nim zajęć. Wolałbym w ogóle go dzisiaj
nie widzieć.
Anty spojrzałaa w stronę szkoły.
Przykro mi Eric, ale zobaczysz go za mniej
więcej dwie minuty. Siedzi na schodach.
79
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ebook @ pobieranie @ pdf @ do ÂściÂągnięcia @ download
Wątki
- Home
- Feehan, Christine Dark 05 Dark Challenge
- Anne McCaffrey Ship 05 The Ship Who Won
- Gordon Dickson Dragon 05 The Dragon, the Earl, and the Troll (v1.2)
- Roberts Nora Gwiazdy Mitry 03 Tajemnicza gwiazda
- Clive Staples Lewis OpowieĹci z Narnii 05 Podróş WÄdrowca Do Ĺwitu
- Christian Jacq [Ramses 05] Under the Western Acacia (pdf)
- Asprin & Nye Time Scout 05 License Invoked
- Gold Kristi Dynastia DanforthĂłw 05 Zaloty szejka
- Bevarly Elizabeth SzeĹciu wspaniaĹych 05 Zakochany biznesmen
- Savannah Russe The Darkwing Chronicles 05 Under Darkness
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- binti.htw.pl
Cytat
Ibi patria, ibi bene. - tam (jest) ojczyzna, gdzie (jest) dobrze
Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
Jak gore, to już nie trza dmuchać. Prymus
De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
Dies diem doces - dzień uczy dzień.