[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiększyć zakres odbiornika. Wśród świstów i zgrzytów zakłóceń odszukał A.F.N. Wydało mu się nawet,
że usłyszał głos Russella. Nie potrafił wytłumaczyć swojego podekscytowania matce, która przyglądała się z
rozpaczą temu częściowemu demontażowi rodzinnego grandvoxa.
Na ulicy nadstawiał ucha, żeby usłyszeć amerykański akcent, jednak bez powodzenia. Zobaczył kiedyś, jak z
autobusu wysiada mężczyzna bardzo podobny do Glassa. Poczuł zawód, kiedy tamten odwrócił się w jego
stronę i okazało się, że to ktoś inny. Nawet w chwilach największej tęsknoty za domem nie robił sobie
złudzeń, że Glass jest jego najlepszym przyjacielem-był jednak swego rodzaju sprzymierzeńcem.
Leonardowi brakowało bliskiego grubiaństwu sposobu mówienia tego Amerykanina, grabo ciosanej
zażyłości, pozbawionej jakichkolwiek środków łagodzących i niezdecydowania, którymi zdawał się
odznaczać każdy rozsądny Anglik. W całym Londynie nie było nikogo, kto chwyciłby go za ramię czy
uścisnął rękę dla zwrócenia na coś uwagi. Nie było nikogo, kogo by tak jak Marię interesowało, co Leonard
zrobił czy powiedział.
Leonard dostał nawet kiedyś od Glassa prezent na Gwiazdkę. Było to podczas zabawy w kantynie, przy
olbrzymim cielsku * krowy i tuzinach butelek Sekt jak ogłoszono, świątecznej kontrybucji od samego
Herr Gehlena. Glass wcisnął Leonardowi w rękę drobny prezent małą, zawiniętą paczuszkę. Wewnątrz
był posrebrzany długopis. Leonard widział coś takiego już wcześniej, ale nigdy jeszcze nie używał.
Opracowane z myślą o pilotach sił lotniczych powiedział Glass. Pióra wieczne nie sprawdzają się
na dużej wysokości. To jedna z trwałych korzyści z wojny.
Leonard miał mu właśnie podziękować, gdy Glass objął go i uścisnął. Po raz pierwszy obejmował go
mężczyzna. Byli już dobrze wstawieni. Wtedy Glass zaproponował toast:
Za przebaczenie. Spojrzał na Leonarda, któremu się wydawało, że Glass wraca w ten sposób do
rozmowy z Marią, i wypił do dna.
Wtedy odezwał się Russell:
Robimy uprzejmość Herr Gehlenowi, pijąc jego wino. Nie można lepiej przebaczyć.
Leonard siedział na brzegu łóżka pod oprawioną fotografią klasy maturalnej prywatnej szkoły średniej w
Tottenham z 1948 roku i tym właśnie długopisem pisał list do Marii. Pismo wypływało spod niego
cudownie, jak wyciskana na papier I wąziutka wstęga jasnoniebieskiej tkaniny. W ręku trzymał cząstkę
wyposażenia tunelu, owoc wojny. Każdego dnia wysyłał jeden list. Używanie długopisu, a także układanie
tekstu, sprawiało mu przyjemność. Pisał przeważnie w żartobliwie czułym tonie: Pragnę ssać paluszki
twoich stóp i bawić się twymi ramionami". Postanowił sobie, że w ogóle nie będzie narzekał na Tottenham.
Przecież chciałby tu ją kiedyś zwabić. Na skutek rozłąki pierwsze czterdzieści osiem godzin pobytu w domu
stanowiło dla niego prawdziwą udrękę. Tam, w Berlinie, był tak bardzo zaślepiony, tak zależny, a
jednocześnie czuł się dorosły. Teraz pochłonęło go dawne rodzinne życie. Nagle stał się znów synem, nie
kochankiem. Był dzieckiem. Znowu miał swój pokój i matkę, martwiącą się o stan jego skarpetek. Już
drugiego dnia obudził go koszmarny sen, w którym jego życie berlińskie zdawało się zamierzchłą
przeszłością. Usłyszał w nim, jak ktoś mówił, że nie ma sensu wracać do tego miasta, że wszystko jest tam
teraz takie inne. Siedział na brzegu łóżka, studząc spocone ciało, i zastanawiał się, co zrobić, żeby otrzymać
telegram pilnie wzywający do magazynu.
Po czterech dniach stał się spokojniejszy. Mógł rozmyślać nad zaletami Marii i oczekiwać spotkania z nią,
które miało nastąpić za jakiś tydzień. Zrezygnował z próby wyjaśnienia rodzicom, jak odmieniła mu życie.
Była tajemnicą, którą z sobą przywiózł. Perspektywa ujrzenia jej na Tempelhof sprawiała, że wszystko
stawało się łatwiejsze do zniesienia. Właśnie w tym okresie tęsknoty i oczekiwania w wygodnych warunkach
zdecydował się prosić ją o rękę. Napaść Ottona pchnęła ich nawet bliżej ku sobie i uczyniła ich życie mniej
awanturniczym, a bardziej towarzyskim. Po tym zdarzeniu Maria nigdy już nie zostawała sama w swoim
mieszkaniu. Kiedy chcieli się tam spotkać po pracy, Leonard robił wszystko, żeby przyjechać jako pierwszy.
Podczas jego pobytu w Anglii miała przez kilka dni mieszkać na Platanenallee, a następnie na Boże
Narodzenie przenieść się do Panków. Stali ramię w ramię, gotowi stawić czoła wspólnemu wrogowi. Kiedy
wychodzili gdzieś razem, zawsze szli blisko siebie pod rękę, a w barach i restauracjach siadali w miejscu z
dobrym widokiem na drzwi. Mimo że twarz Marii wyzdrowiała i przestali o nim mówić, Otto był zawsze
przy nich obecny. Czasem Leonard miał nawet za złe Marii, że poślubiła Ottona.
Co z tym zrobimy? pytał ją. Nie możemy przecież wiecznie żyć w taki sposób.
Pogarda czyniła strach Marii trochę mniejszym.
To tchórz. Ucieknie, gdy cię zobaczy. W końcu zapije się na śmierć. Im prędzej, tym lepiej. Jak myślisz,
dlaczego zawsze mu daję pieniądze?
W końcu środki ostrożności stały się zwyczajem, częścią ich prywatnego życia. To było przyjemne, że
łączyła ich jakaś wspólna sprawa. Chwilami Leonard myślał, że to nawet niezłe, mieć piękną kobietę
całkowicie zdaną na jego opiekę. Zrodził mu się w głowie niejasny plan, żeby poprawić swoją kondycję
fizyczną. Dowiedział się od Glassa, że może korzystać z sali gimnastycznej armii amerykańskiej. Mogłoby
mu pomóc podnoszenie ciężarów albo dżudo, chociaż w mieszkaniu Marii nie było tyle miejsca, żeby rzucać
Ottonem. Nie miał jednak nawyku uprawiania ćwiczeń i każdego wieczoru bardziej sensowny wydawał mu
się powrót do domu.
Miewał takie wizje spotkania, które przyprawiały go o szybsze bicie serca. Widział siebie jako spokojnego,
twardego gościa wziętego prosto z filmu, którego niełatwo sprowokować, ale demonicznie wręcz
gwałtownego, gdy go spuścić ze smyczy. Wymierzał cios w splot słoneczny z pełnym smutku wdziękiem.
Jednym ruchem rozbrajał Ottona z noża i wyłamywał mu rękę, w wymyślny sposób nad tym ubolewając:
Ostrzegałem cię, żebyś nie był grubiański". W innej wizji demonstrował nieodpartą siłę swojego języka.
Zabierał Ottona na bok, na przykład do jakiejś Kneipe, i pokonywał uprzejmymi, lecz stanowczymi słowami
rozsądku. Rozmawiali jak mężczyzna z mężczyzną i w końcu Otto odchodził, do końca akceptując i z
godnością przyjmując stanowisko Leonarda. Może Otto nawet zostałby przyjacielem, ojcem chrzestnym
jednego z ich dzieci, a Leonard wykorzystałby zdobyte ostatnio wpływy dla zapewnienia byłemu pijakowi
pracy w jakiejś bazie wojskowej. W innych, pełnych smutku sekwencjach Otto po prostu się więcej nie
pojawiał, wypadał z pociągu, umierał przez swój nałóg albo też spotykał odpowiednią dziewczynę i żenił się
ponownie.
Wszystkie te fantazje wywoływało przekonanie, że Otto wróci, i choć nie można przewidzieć, co się wtedy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ebook @ pobieranie @ pdf @ do ÂściÂągnięcia @ download
Wątki
- Home
- Anne Perry [Pitt 22] Southampton Row (pdf)
- Jane Lindskold Firekeeper Saga 1 Through Wolf's Eyes
- Butler Mary E. Brylant czystej wody
- Denise Belinda McDonald Trading Faces (pdf)
- Foster, Alan Dean Damned 1 Call to Arms
- Dean Ing Flying To Pieces
- 362. Harris Lynn Raye Historia Antonelli
- 364. Milburne Melanie Czasami warto czekac
- Zenna Henderson Holding Wonder
- 032. Rutland Eva Od pierwszego wejrzenia
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- atheist.opx.pl
Cytat
Ibi patria, ibi bene. - tam (jest) ojczyzna, gdzie (jest) dobrze
Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
Jak gore, to już nie trza dmuchać. Prymus
De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
Dies diem doces - dzień uczy dzień.