Dawno mówią: gdzie Bóg, tam zgoda. Orzechowski

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

butów parowały na słońcu.
107
- A teraz resztę - powtórzył bezlitośnie.
- Pozwól mi chociaż zostać w rubaszce! - poprosiła. - Jest taka cienka i już prawie
wyschła.
Ujrzała błysk czułości w jego ciemnobrązowych oczach.
- Jakże mnie wzrusza twoja nieśmiałość, to coś całkiem mi obcego. Ale ty przecież
wywodzisz się z innego narodu. Kocham tę twoją nieśmiałość i szanuję cię. Zostań w
rubaszce. Zadowolona?
- Dziękuję - uśmiechnęła się z ulgą. - Czy... wasze kobiety nie są takie przyzwoite?
- Ależ tak, tylko że te cnotliwe mieszkają nad Donem.
Rubaszka sięgała dziewczynie prawie do kolan, więc nie krępowało jej to, że jest bez
spodni. Szarawary uszyte z grubego sukna suszyły się w słońcu.
- Nie będziesz musiała się rumienić z mojego powodu - rzekł Wasia. - Moje ubrania są z
cieńszej tkaniny, więc nie będę ich zdejmował. No, może tylko koszulę.
Lisa skinęła głową zawstydzona. Wasyl rozwiesił mokre ubrania na gałęziach.
- Została ci blizna w boku po tej okropnej ranie - zauważyła Lisa.
Wasia odwrócił się do niej.
- Tak, pamiętasz, jak przemywałaś ją spirytusem? - rzekł ciepło. - Tak bardzo się bałaś,
że zacznę pić. Gdybym cię wtedy posłuchał... Ciągle jeszcze czuję twe drżące palce
dotykające mej skóry.
- O, ja także pamiętam to rozgrzane gorączką, palące ciało - uśmiechnęła się Lisa. -
Pierwszy raz dotykałam mężczyzny.
Usiadł obok niej i podparł się łokciami. Nagle Lisa poczuła się znów małą dziewczynką.
Wasyl był dojrzałym mężczyzną, na jego pooranej bruzdami twarzy, odbiły się ciężkie
przeżycia i doświadczenia. Ona nie wiedziała o życiu nic, jego zaś świat niczym już nie
mógł zaskoczyć.
- Wasyl... - zaczęła powoli.
Położył swą silną dłoń na jej dłoni.
- Słucham?
108
- Zostaniemy tutaj przez cały dzień, prawda? Aż zapadnie noc?
- Tak, na pewno nie krócej, a kto wie, czy nie dłużej - odpowiedział. - Całe wybrzeże stąd
aż do Oczakowa penetrowane jest przez Tatarów. Nie przepłyniemy na brzeg za dnia.
Wreszcie odważyła się popatrzeć mu w oczy.
- Pewnie pomyślisz, że jestem niemądra - rzekła. - Ale chciałabym dotrzeć do osady
szwedzkiej nie utraciwszy szacunku dla samej siebie.
Cofnął rękę i oparł głowę na podkulonych kolanach.
- A więc zamierzasz wrócić do swoich?
Uśmiechnęła się niepewnie.
- Gdzieś trzeba będzie pójść. Nie możemy przez całą wieczność pozostawać w stepie..
- Nie miałbym nic przeciwko temu - stwierdził. - Nie bój się! Nie zrobię nic wbrew twojej
woli. Obiecałem czekać.
Lisa zagryzła wargi.
- Wbrew mojej woli? Właśnie w tym tkwi problem. %7łe... - umilkła.
Wasia podniósł głowę i spojrzał pytająco.
Odwróciła się, nie mogąc znieść jego wzroku.
- Czy dlatego nie chcesz, żebym cię pocałował? - spytał.
- Nie wiem. Po prostu nie wiem, jaka będzie moja reakcja. Ciągle mam w pamięci tamten
pocałunek nad Dnieprem. I wstręt, jaki czułam potem do ciebie. Nie mówiłam ci o tym,
ale wtedy targała mną nie tylko odraza. Pamiętam dziwne odrętwienie i falę ciepła, jaka
przebiegła po moim ciele. Takie doznanie nie jest przeznaczone dla piętnastolatki. Nie
chcę przeżywać tego powtórnie. Nie chcę ciebie znienawidzić - zakończyła bezradnie.
- Tym razem będzie inaczej - obiecał Wasyl cicho.
109
ROZDZIAA X
- Wasyl - szepnęła nieśmiało. - Tak niewiele wiem, boję się. Zrozum.
Wyprostował się z lekkim westchnieniem.
- Zgłodniałaś, najdroższa? - spytał.
- Jeszcze nie, a ty?
- Też nie. Liso, byłbym rad, gdybyś pozwoliła mi opowiedzieć trochę o sobie. Usłyszysz o
mnie wiele złego, chcę cię na to przygotować.
Ułożyli się wygodnie w trawie z rękami pod głową, wpatrzeni w błękitne niebo. Wasia
zaczął mówić, zrazu niepewnie, potem coraz śmielej. Starał się jej oszczędzić najbardziej
drastycznych szczegółów, ale Lisa domyśliła się wszystkiego. Jedyne, co mogło go
częściowo wytłumaczyć, to fakt, że działał pod wpływem alkoholu.
- Powiedz, czy ty musisz pić? Potrafiłbyś z tym skończyć?
- Tak. Piłem, żeby o tobie zapomnieć, i pewnie dlatego też wpadałem w taką furię. Ale
teraz z tym koniec, i to wcale nie dlatego, że chcę cokolwiek na tobie wymusić.
- Dziękuję.
Wstała, bosa, odziana tylko w cienką rubaszkę, i podeszła do brzegu. Odetchnęła
głęboko świeżym morskim powietrzem. Czuła, jak fala omywa jej stopy.
Kiedy myślała o tych niewinnych ludziach, którym Wasia zadał tyle bólu i cierpienia, o [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jungheinrich.pev.pl
  • Wątki

    Cytat


    Ibi patria, ibi bene. - tam (jest) ojczyzna, gdzie (jest) dobrze
    Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
    Jak gore, to już nie trza dmuchać. Prymus
    De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
    Dies diem doces - dzień uczy dzień.