Dawno mówią: gdzie Bóg, tam zgoda. Orzechowski

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ja nie z własnej woli się tu przeniosłam, ale z rozkazu ojca.
Ojciec mój wyjechał.
On mnie oddał pani ciwunowej, ja jestem posłuszną tylko.
Pani Mingajłowa, na którą Pac spojrzał, potwierdziła nie tylko poruszeniem, ale
słowem.
- Tak jest, tak jest w istocie - odezwała się.
- Ojciec jejmościanki życzył sobie tego, prosił, nie mogłam mu odmówić.
Pani marszałkowa się zgodziła na to, aby tymczasowo u nas pozostała.
- Zaczęłam już szyć w krosnach - dodała Bietka - nie mogę porzucić.
Ichmość nie wiecie tego, iż nie ma dla nas kobiet gorszego znaku i
przepowiedni, jak gdy robotę rozpoczętą przerywamy, nie doprowadziwszy jej do
końca.
Dowiedziona rzecz, że to znaczy, iż nigdy się na kobiercu nie stanie.
- Niech panna Bietka nie żartuje - odpowiedział Pac.
- Król w istocie silnie o to nalega, aby ją mieć na dworze, choćby dla
Zygmunta, który się o przyjaciółkę dopomina despotycznie.
Na mnie złożono całą winę niedozoru, chociaż ja ochmistrzynią dotąd mianowany
nie jestem.
Król!
- powtórzył Pac z naciskiem.
- Król?
- przerwała Bietka.
- Czy pan wojewodzic sądzisz, że ja się obawiam króla?
Nic a nic...
król jest daleko lepszy, niż wy go opowiadacie.
Jam gotowa sama się stawić i tłumaczyć przed nim - ale wara, jeśli mi się
wymknie jakie słowo dla Niemki lub dla kogoś tam niemiłe!
Pac się zasępił.
Przybliżył się do Bietki i szepnął, nie chcąc, aby ciwunowa posłyszała: - Cóż
znowu za historia z muzykami jego królewskiej mości?
Dziewczę myślało chwilę, twarzyczka jej poczęła się rozjaśniać, jakby się na
śmiech zbierało, i spoważniała znowu.
- Z muzykami?
Uczyłam się trochę muzyki - dodała - ale zdaje mi się, że ja do niej nie mam
zdolności.
Nauczyciel mi ciągle powtarzał, że nie mam ucha, chociaż mu ich dwoje
pokazywałam.
I figlarnie zwróciła tak twarzyczkę ku Pacowi, aby jedno a potem drugie różowe
jej uszko z bardzo pięknymi kulczykami mógł oglądać.
- Panna Bietka żartuje - odezwał się - a sprawa jest bardzo serio!
Cóż, gdy król gwardię swoją naśle na pałac Kazanowskich i gwałtem zbiega
odprowadzić każe?
- Zbiega?
Zbiega?
- odparło dziewczę.
- Ale ja jestem szlachcianka i wolna!
- Tak - rzekł wojewodzic.
- Jednakże byłaś przy dworze; nie porzuca się go tak bez opowiedzenia.
Bietka pogardliwie skrzywiła usta.
- Koniec końcem - rzekła - panią ciwunową nie męczcie, mnie nie namówicie do
powrotu, a ja każdej chwili gotowam się stawić przed królem i tłumaczyć.
%7łyczę jednak pamiętać, że ja dużo mówię i nikogo oszczędzać nie myślę, broniąc
siebie.
A gdybyście mnie, szlachciankę, słyszycie, chcieli porwać przeciwko woli ojca,
i o tym życzę myśleć, że szlachta robi rokosze!
A jak ja pochwycę rokoszową chorągiew...
Pac mimo woli śmiać się zaczął.
- W istocie - zawołał - za takim chorążym I ja bym gotów ruszyć...
ale nie żartujmy, król się gniewa, Zygmuś się niecierpliwi.
- A ja wam słowo daję, że na dwór nie powrócę - odparła Bietka - przynajmniej
teraz, przynajmniej póty, póki nowa pani nie przyjedzie, bo królowej Amandy ja
nie uznaję!
- Tst!
- kładąc palec na ustach, zawołał Pac.
- Wy w istocie rokosz podnosicie!
- Tak, ale jeśli się królowi jegomości podoba, gotowam...
- rozśmiała się - jak się to nazywa, co szlachta podaje, gdy się skarży?
- Grawamina - wtrącił Pac.
- No, ja moje grawaminy - dokończyła - gotowam przed króla wytoczyć...
Najjaśniejszy Pan nie zechce pewnie, ażebym ja ojcu memu stała się
nieposłuszną?
Pac próbował jeszcze skłonić Bietkę do powrotu i do jakiegoś pojednania z
Amandą, ale uparte dziewczę oświadczyło, że winno ojcu naprzód posłuszeństwo i
że to jest w dziesięciorgu bożych przykazań zapisanym.
- I bez żartu - dodała - jeżeli król zechce, ja z panią ciwunową dobrodziejką
pójdę na zamek, a sama się wytłumaczę.
- Niech pan wojewodzic nie nalega - odezwała się stara Mingajłowa.
- Ja istotnie poświadczyć mogę i zaręczam za to, że ojciec wymagał, aby ze
dworu się usunęła.
Dziecka do nieposłuszeństwa nawet król jegomość nakłonić nie może.
Nie jest to fantazja jej główki, ale rozkaz rodzica.
Bietka ciągle głową potwierdzała.
Pac na koniec musiał poprzestać nalegania, zamilkł, ale widać było, że odchodzi
zakłopotany.
- Wszystko to - rzekł do Bietki oddalając się - spadnie na mnie...
Król nie zechce wierzyć, a nie lubi, gdy się jego nie spełnia rozkazów.
Powróciwszy na zamek, wojewodzic czekał, aż król sam pozostał, i po odejściu
mnogich senatorów i urzędników wsunął się do sypialni, gdy już obiad podawać
miano.
- Widziałem się ze zbiegłą Bietką - rzekł, przystępując do łóżka, gdyż król,
jak zawsze, na obiad czekał, nie podnosząc się z niego.
- Gdzież ona jest?
- spytał król ciekawie, - Doskonałą sobie twierdzę wybrała - rzekł Pac.
- Umieścił ją ojciec, jak świadczy ciwunowa Mingajłowa, ochmistrzyni pani
inarszałkowej Kazanowskiej, u niej i pod jej opieką aż do swojego powrotu.
Skrzywił się król słuchając.
- Ojciec więc - wyjęknął kwaśno - nie ona...?
- Zdaje się, że i ona sobie tego życzyła - dodał Pac - bo z panną Amandą były
ciągłe spory.
Zmarszczony, kwaśny król spojrzał na wojewodzica, ziewnął, ręką poruszył.
- Bez mojej wiedzy z mojej służby i dworu - zamruczał.
- Dziewczyna gotowa jest, jak mówi, sama się stawić i tłumaczyć - dodał Pac -
ale będzie Amandę obwiniać...
i to do niczego nie doprowadzi.
- A, niech zostanie, gdzie jest - odparł król z widoczną niechęcią i
zniecierpliwieniem - ja się w te sprawy kobiece wdawać nie myślę.
Fraucymer prowadzi panna Amanda i ona za niego odpowiada.
Jej wina, jeśli go utrzymać nie umie.
Nie róbmy z tego dzieciństwa kwestii tak ważnej.
Nie życzę sobie, aby marszałkowa Kazanowska wiedziała o tym, że ja się w to
wdaję, chociaż czynię to dla dziecka...
Biedny Zygmunt przyjaciółki się wyrzec będzie musiał - dorzucił król na wpół
szydersko.
Pac zmilczał.
Rzecz zdawała się już załatwioną, gdy król po namyśle kazał się zbliżyć do
łóżka wojewodzicowi.
Wysunął szufladę stolika, w której zadzwięczały pieniądze.
Pac szedł opornie.
- Najjaśniejszy Panie - rzekł - jeżeli myślicie o podarku dla Bietki, ona
pieniędzy nie przyjmie, a ja będę narażony.
- Nie zostaniesz na nic narażony - rzekł król sucho.
- Masz oto tych kilkanaście talarów, bo więcej nawet dać nie mogę, kup kulczyki
lub noszenie na szyję i oddaj jej ode mnie.
Od króla się to przyjmuje przecie bez obrazy.
Skłonił się Pac w milczeniu.
- Lub lepiej jeszcze - poprawił się Władysław - oddaj jej to od Zygmunta.
Pac, wielce uradowany, bo wszystko się spokojnie kończyło, a on sam spodziewał
się zarówno w łaskach Amandy i panny Bietki utrzymać, natychmiast spełnił rozkaz
króla i jak się to jemu i bogatszym dworzanom trafiało bardzo często, do podarku
od królewicza, który mu się wydał za skromnym, coś dołożył z własnej kieszeni.
W ten sposób noszenie na szyję, nie będąc wspaniałe, mogło przynajmniej być
ozdobne i chwilowo ucieszyć dziewczę lubiące się stroić.
W parę dni powrócił z nim do pałacu Kazanowskich i udał się do pani ciwunowej.
Bietka siedziała z towarzyszką swą, panną Filipiną, nad krosienkami i zastał
samą tylko staruszkę.
Nastraszyła się zobaczywszy go. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jungheinrich.pev.pl
  • Wątki

    Cytat


    Ibi patria, ibi bene. - tam (jest) ojczyzna, gdzie (jest) dobrze
    Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
    Jak gore, to już nie trza dmuchać. Prymus
    De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
    Dies diem doces - dzień uczy dzień.