Dawno mówią: gdzie Bóg, tam zgoda. Orzechowski

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Na ziemi kochanie, na ziemi.
- To znaczy, że złapaliście ich wszystkich? - Powoli dochodziłam do siebie.
- Co do jednego, całą szóstkę. Możemy nareszcie jechać do domu.
- Zaraz, zaraz - zatrzymałam go. - O czymś zapomniałam...
- Potem o tym porozmawiamy, chodz - pociągnął mnie za rękę.
- Nie, nie, to jest coś ważnego - upierałam się.
- Nie ma w tej chwili nic ważniejszego, niż twój szczęśliwy powrót na łono rodziny - śmiał
się.
Pozwoliłam sprowadzić się na dół i tu nagle odzyskałam pamięć.
- Już wiem! - krzyknęłam. - Tu ma ktoś dziś przyjechać.
- To już nie twoje zmartwienie - odparł ostro. - Zostaw to mnie.
- Co ci mam zostawić? - zdenerwowałam się. - Wiesz, o co chodzi? Znasz hasła,
nazwiska?
- A ty znasz? - spytał drwiąco.
- Owszem, wszystko mi powiedzieli - pochwaliłam się.
Andrzej popatrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Wiedziałem, że tak będzie. Ty nawet mafię potrafisz wykończyć.
- Robiłam, co mogłam - powiedziałam skromnie - i teraz trzeba moje wiadomości
odpowiednio wykorzystać.
- Nawet o tym nie myśl - powiedział powoli.
- A wiesz, o czym myślę?
- Wiem; wybij to sobie z głowy.
- Ani mi się śni. To jedyna szansa, żeby znalezć dojście do Igora.
- Zwariowałaś? - Był bardzo zdenerwowany. - A kto to jest Igor? - spytał po chwili.
- A widzisz? - uśmiechnęłam się. - Jestem encyklopedią wiedzy o mafii, a ty chcesz mnie
tak po prostu wypisać z tego interesu.
53
- Wyrywaj do domu.
- Mowy nie ma.
Złapał mnie wpół i przerzucił sobie przez plecy, ale nie zdążył dojść do drzwi, bo do
salonu wbiegł jeden z jego ludzi.
- Jakiś samochód podjechał pod dom - zameldował.
- Puść mnie, to on! - krzyknęłam i za chwilę stałam już na własnych nogach.
- Kto to jest? - spytał Andrzej.
- Nie wiem, ale mam zamiar się dowiedzieć.
- Co ty kombinujesz?
- Na razie nic. Dostosuję się do sytuacji.
- Oszaleję przez ciebie, a twoja rodzina mnie zlinczuje - powiedział zrezygnowanym
głosem.
- Dobra, zmywajcie się stąd - rozkazałam - tylko bądzcie w pobliżu.
Poczekałam, aż przybysz zadzwoni, i dopiero wtedy poszłam otworzyć. Na progu stał
wysoki, czarnowłosy mężczyzna w średnim wieku. Uśmiechnęłam się, ale milczałam.
Wolałam, żeby to on zaczął rozmowę. Przez chwilę się wahał, ale w końcu spytał
pewnym głosem:
- Jest szef?
Od razu poznałam, że przyjechał ze wschodu.
- Jest - odparłam i wpuściłam go do środka, a potem zaprowadziłam do salonu z
ukrytymi drzwiami i wskazałam fotel. Sama usiadłam naprzeciwko i położyłam nogi na
biurku. Prawdopodobnie uważałam, że w ten sposób dodam sobie powagi.
- Chciałbym rozmawiać z szefem - powtórzył.
- Słucham.
- To pani?
- Tak, to ja. Uważa pan, że kobieta nie może być szefem?
- Nie... no oczywiście, że może, ale wybaczy pani... Jestem trochę zaskoczony.
- To zle. - Musiałam wstać, bo mi nogi zdrętwiały od trzymania w górze. - To bardzo zle.
W naszej robocie nic nie może nas zaskoczyć.
- Tak jest.
Przyglądał mi się badawczo. Ja też uraczyłam go dłuższym spojrzeniem. Był niezwykle
przystojnym mężczyzną i patrzył tak przenikliwie, że przez chwilę bałam się, że mnie
rozszyfruje. Oparłam się o biurko.
- W takim razie słucham pana.
Milczał dość długo, jakby zastanawiał się, co ma powiedzieć, aż w końcu oznajmił:
- Przyjechałem od Igora.
- Tak? A w jakiej sprawie? Nie można było po prostu zadzwonić?
- Czekamy na wiadomość.
- Jaką wiadomość?
- Podczas wczorajszej rozmowy telefonicznej zapewniono mnie, że dzisiaj otrzymam
zakodowaną wiadomość.
54
- Mhm - mruknęłam, bo nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Spacerowałam po pokoju
udając, że się nad czymś głęboko zastanawiam i nie wiem, jak długo bym to robiła,
gdybym nagle nie usłyszała jego głosu:
- Przepraszam, ale muszę o coś zapytać. Jak to się stało, że pani jest szefem? Nic o tym
nie wiedzieliśmy.
- I bardzo dobrze. - Zatrzymałam się koło niego. - Wydawałam polecenia poprzez moich
najbardziej zaufanych współpracowników. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jungheinrich.pev.pl
  • Wątki

    Cytat


    Ibi patria, ibi bene. - tam (jest) ojczyzna, gdzie (jest) dobrze
    Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
    Jak gore, to już nie trza dmuchać. Prymus
    De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
    Dies diem doces - dzień uczy dzień.