Dawno mówią: gdzie Bóg, tam zgoda. Orzechowski

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

otrzyma w zarząd majątku, co już było omówione i przygotowane, należało tylko poczekać, aż panna
Hoffmann zakończy praktykę. Ucieszyła się z żarliwych zapewnień Klementyny, że pobyt w Kalinówce jest
pożyteczny, a ona sama czuje się tam dobrze.
Sadzała dziewczynę przy sobie, wypytywała o wszystko z łagodnym, zachęcającym uśmiechem.
Klementyna nie znała nikogo, kto w taki miły sposób umiałby rozmawiać z ludzmi. Jedna chyba tylko
nauczycielka francuskiego, panna Gradignol, właścicielka sztucznego oka.
Staś przebywał w tym czasie w bibliotece, oddzielnej sali, wypełnionej od podłogi po sufit wy-
pchanymi szafami, gdzie zostawiono go samego. Mógł buszować do woli w księgozbiorze baronostwa oraz
w kolekcjach map i medali, zgromadzonych przez pana domu.
Spotkali się wszyscy dopiero przy podwieczorku. Baronowa z uśmiechem przyglądała się Kle-
mentynie, która nie potrafiła sobie odmówić trzech sporych kawałków cytrynowego ciasta.
- Jest po prostu cudowne! - tłumaczyła się panna Hoffmann.
Krótko po podwieczorku trzeba jednak było się pożegnać, jeśli goście mieli dotrzeć do domu przed
zmrokiem.
Klementyna pocałowała baronową w rękę, nazywając ją swoją dobrodziejką.
W drodze powrotnej panna Klementyna Hoffmann nachwalić się nie mogła przyjęcia, jakie ich
spotkało ze strony baronowej von Tromm.
- No widzisz - śmiał się Staś. - Nie taki diabeł straszny, jak go malują.
On też miał powody do zadowolenia. Pani Olga ofiarowała mu mapę Francji, nie najnowszą wpraw-
dzie, ale bardzo interesującą. Baron kupił niedawno obszerny atlas świata i stara mapa nie była mu
niezbędna.
- Proszę się nie krygować przed przyjęciem podarunku - napomniała Kalinowskiego pani von Tromm.
- Niechaj to będzie na zadatek naszej przyjazni. Przecież jesteśmy sąsiadami.
- Uprzejmie dziękuję pani baronowej - kłaniał się młody człowiek. - Proszę też podziękować ode mnie
panu baronowi. Jestem zaszczycony prezentem i tak wspaniałą propozycją. Tylko nie wiem, czym miałbym
się zrewanżować pani baronowej...
Olga von Tromm uśmiechnęła się łagodnie, położyła na jego przedramieniu wypielęgnowaną rączkę.
- Proszę sobie nie zaprzątać tym głowy, panie Stanisławie. To raczej ja powinnam podziękować. Wiem
od Klementyny, że jest pan jej przyjacielem, opiekunem i doradcą. Na co dzień nie mogę jej widywać, więc
jestem panu wdzięczna, że niejako działa pan w moim imieniu...
Staś ukłonił się uprzejmie. Pochwały pani Olgi mile połechtały jego próżność.
- Dziękuję pani baronowej raz jeszcze. Czy mogłaby pani baronowa wyświadczyć mi łaskę i mówić do
mnie Staś? Wszyscy mnie tak nazywają.
- Oczywiście, Stasiu. Proszę pozdrowić ojca i ucałować ręce babki. To doprawdy wspaniała i
niezwykła kobieta. W niedługim czasie odpowiem na jej przemiłe zaproszenie i przyjadę do Kalinówki.
Staś i Klementyna długo rozmawiali o łaskawości baronowej von Tromm, ciesząc się z udanego dnia.
Oceniali też jej zalety, Staś widoczną w Jeronimowie gospodarność i dostatek, Klementyna inteligencję i
urodę.
- Ciekawe, czy baronowa ma kochanka? - zapytała nagle Klementyna.
- Co takiego?! - wykrzyknął Staś zdumiony.
- Zastanawiam się, czy taka piękna, mądra, bogata kobieta może się obejść bez mężczyzny u swojego
boku. Mąż poważnie chory, dzieci małe, ona musiałaby się czuć bardzo samotna i nieszczęśliwa. A nie
wygląda na taką. Ani na samotną, ani na nieszczęśliwą.
- Na podstawie czego takie wnioski? - zaciekawił się Kalinowski.
Praktykantka wzruszyła ramionami.
- Na podstawie wszystkiego - odpowiedziała wymijająco. - Kobiety, które są szczęśliwe u boku
mężczyzny, wyglądają lepiej, niż samotne i nieszczęśliwe. Młodziej, piękniej po prostu. Ponieważ mąż
baronowej jest chory, wnioskuję, że za jej wyglądem stoi kochanek. Czy to prawidłowe rozumowanie,
Sherlocku Holmesie?
- Doskonale, drogi Watsonie - zgodził się Staś.
Oboje byli miłośnikami sławnej pary detektywów angielskich, Sherlocka Holmesa i doktora Watsona,
opisy przygód których czytali w niedzielne wieczory.
- Ciekawa jestem, kto to - ciągnęła panna Hoffmann. - Musi to być ktoś niepospolity, pani baronowa
nie zadowoliłaby się byle kim.
- Słusznie - zgodził się Staś. - Ale pojęcia nie mam, kto to może być.
Pan Michał Kalinowski zżymał się na konieczność prowadzenia rachunków dotyczących
gospodarstwa, nie lubił ksiąg i buchalterii. Gdy już do nich zasiadał, surowo zabraniał, by mu prze-
szkadzano. Nawet pani Katarzyna, której składał sprawozdania z wyliczeń, powstrzymywała się przed
przychodzeniem do jego gabinetu. Chyba, że chodziło o coś naprawdę ważnego, wówczas pan Michał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jungheinrich.pev.pl
  • Wątki

    Cytat


    Ibi patria, ibi bene. - tam (jest) ojczyzna, gdzie (jest) dobrze
    Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
    Jak gore, to już nie trza dmuchać. Prymus
    De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
    Dies diem doces - dzień uczy dzień.