Dawno mówią: gdzie Bóg, tam zgoda. Orzechowski

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

porozmawiać. - Przeczesał ręką mokre włosy. - Może usiądzmy tam - zaproponował,
wskazując stojące nieopodal w cieniu ogromnego wiązu dwie metalowe ławki
pomalowane w płomienie.
Danni skierowała się w ich stronę, pragnąc zwiększyć nieco odległość
pomiędzy sobą a strażakami, którzy ochoczo powrócili do mycia wozu i polewania
siebie nawzajem. Teraz jednak co rusz któryś przerywał zabawę i rzucał ukradkowe
spojrzenie na ławkę pod wiązem.
- Nie zawsze się tak zachowujemy - powiedział Matt z lekko zakłopotaną miną.
Granatowa koszulka i gabardynowe spodnie lepiły mu się do ciała. - Nie da się jednak
ukryć, że czasem podczas mycia wozów chłopaki zaczynają szaleć. Ale takie wygłupy
pomagają rozładować napięcie, rozproszyć nudę...
Położył rękę na oparciu ławki.
Danni usiadła. Chociaż miała na sobie wełniane spodnie, poczuła chłodny dotyk
metalu. Zadrżała.
- Nie jest ci zimno? - spytała.
- Jest, ale walczymy z ogniem niezależnie od pogody. W mrozy też. I zwykle
przy tym mokniemy.
- 83 -
S
R
- A gdyby teraz wybuchł pożar?
- Po prostu wyjechalibyśmy mokrzy. I parę kilo ciężsi. %7ładna różnica, skoro po
każdej skończonej akcji i tak ociekamy wodą... - Na moment urwał. - Cieszę się, że
wpadłaś mnie odwiedzić, chociaż przy tym przyłapałaś nas na szczeniackich
wygłupach.
Nagle Danni zauważyła, że Matt nie usiadł. Poczuła się skrępowana.
Sięgnąwszy do torebki, wydobyła pióro, które tamtego dnia zostawił u niej w domu.
- Chciałam ci zwrócić - rzekła, podając je. - Nie wygląda to na zwykłe pióro.
Raczej na pamiątkę. W każdym razie zostawiłeś je u mnie.
- Wiem. Zamierzałem odebrać przy jakiejś okazji. To rzeczywiście pamiątka.
Prezent na dziesięciolecie służby... - Wzruszył ramionami.
No dobrze. Jej kolej.
Rany boskie, dlaczego życie musi być tak skomplikowane? Dlaczego sprawy
damsko-męskie są tak trudne?
- Bałam się, że się gdzieś zapodzieje - skłamała; przybierając obojętny wyraz
twarzy.
Oczywiście, pióro nie mogło się nigdzie zapodziać. Trzymała je na stoliku
nocnym, strzegąc niczym drogocennego klejnotu. Raptem zlękła się. A jeżeli Matt
przejrzy ją na wylot? Jeżeli domyśli się, co nią naprawdę kierowało? Poderwała się z
ławki. Pomimo porannego chłodu czuła, jak policzki ją pieką.
- Muszę jechać do szpitala...
- Gdybym nie był taki mokry, oprowadziłbym cię po moim królestwie. -
Wskazał głową budynek straży pożarnej.
Nawet przemoczony do suchej nitki był najprzystojniejszym mężczyzną,
jakiego kiedykolwiek widziała.
- Właśnie urządziliśmy sobie siłownię. Poza tym mamy kominek w kształcie
miniaturowego zamku. Obiecaj, że jeszcze kiedyś mnie odwiedzisz...
Uśmiechnęła się. Dzięki Mattowi opuściło ją napięcie.
- Zadzwoń, jeśli będziesz miała wolną chwilę - dodał. Znów odbił piłeczkę,
znów wrzucił ją na jej połowę boiska. Następny ruch należał do niej.
- 84 -
S
R
- Muszę jechać do szpitala... - Przygryzła wargę. Powtarzasz się, zganiła się w
duchu.
Odprowadził ją do samochodu i nie zwracając uwagi na zaciekawione
spojrzenia kolegów, przytrzymał jej drzwi. Potem zatrzasnął je cicho.
Odjeżdżając, czuła się znacznie mniej pewna siebie niż przed paroma minutami.
Zastanawiała się, czy Matthew Creed naprawdę ucieszył się na jej widok, czy tylko tak
powiedział, żeby nie sprawić jej przykrości. Bo nie ulegało wątpliwości, że był miłym
i dobrze wychowanym człowiekiem. Może zbyt miłym, aby dać do zrozumienia
upartej pani doktor, że przyjeżdżając do niego do pracy, posunęła się za daleko.
Westchnęła ciężko. Boże, żeby można było kupić jakiś podręcznik na temat
randek! Podręcznik zawierający wszystkie pytania i odpowiedzi!
Zanim Danni zniknęła Mattowi z pola widzenia, rozległy się gwizdy, wesołe
okrzyki, żarty, docinki. Zaczął jeden z młodszych kolegów Matta, który, unosząc brwi,
spytał z niedowierzaniem w głosie:
- Ta cizia to lekarka? Natychmiast przyłączyli się pozostali.
- O psiakość! Coś mnie kłuje między żebrami!
- Taka mogłaby mnie badać dzień i noc!
- Aeb mi pęka z bólu! Matt poczuł, że się czerwieni.
- Chłopaki, patrzcie! - krzyknął Tom. - Patrzcie na jego pysk! Cały płonie!
Pożar! Pożar!
Wszyscy naraz skierowali na Matta szlauchy. Pózniej, podczas godzin
popołudniowych, kiedy w budynku straży panowała cisza i spokój, Tom zajrzał do
gabinetu Matta.
- Oj, stary, jeszcze nigdy cię nie widziałem z takim rumieńcem na gębie.
Zupełnie jakbyś miał oparzenia drugiego stopnia. Dlaczego mi nie powiedziałeś, że
kręcisz z doktorką? - Usiadł na plastikowym krześle naprzeciw metalowego biurka.
Matt siedział z łokciami opartymi na blacie, bawiąc się srebrnym piórem.
Rozmyślał o tym, jak szybko czas leci, o tym, co go czeka za dziesięć lat, o Danni
Goodlove.
- Nie kręcę - mruknął. - Nic nas nie łączy.
- 85 -
S
R
- A to dlaczego? - spytał jego przyjaciel. - Jeśli chcesz znać moje zdanie,
kobitka jest całkiem, całkiem...
- Raz się umówiliśmy. Właśnie wtedy zostawiłem u niej pióro. Zastanawiam
się, czy to, że odwiozła mi je do pracy, przypadkiem czegoś nie znaczy. Na przykład:
zwracam twoją zgubę, więcej się nie zobaczymy, cześć.
Tom, który ze smakiem zajadał baton czekoladowy, nagle poderwał głowę.
- Oho, i kto to mówi? Mój stary kumpel, Matt Podrywacz? - Przełknął, po
czym uniósł palec wskazujący. - Po pierwsze, babka przyjechała do ciebie. A po
drugie... - uniósł palec środkowy - jest lekarką...
- No właśnie - skwitował krótko Matt.
Tom popatrzył na niego nie rozumiejącym wzrokiem.
- Zapomniałeś? Mam pewne doświadczenie z takimi kobietami jak ona.
- I co?
- Ano to, że one zawsze coś knują.
- Wszystkie kobitki knują! - Tom wepchnął do ust resztę batona. - Knują, jak
zaciągnąć faceta przed ołtarz!
Matt rzucił pióro na biurko i rozłożył ręce w geście rezygnacji.
- Ja się do tego nie nadaję.
- W porządku. I dlatego doktorka jest dla ciebie idealną partnerką. Nie
pojmujesz? Samodzielna, niezależna, z własnymi pieniędzmi. Czy była mężatką?
- Nie rozmawialiśmy o tym, ale chyba nie.
- Zwietnie.
Teraz z kolei na twarzy Matta odmalował się wyraz zaskoczenia.
- Gdyby chciała wyjść za mąż - wyjaśnił Tom - już dawno by to zrobiła, nie
sądzisz?
- Nie mam pojęcia. - Matt wzruszył ramionami.
- A ja ci mówię, że tak. Więc możesz spokojnie, bez obaw, się z nią widywać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jungheinrich.pev.pl
  • Wątki

    Cytat


    Ibi patria, ibi bene. - tam (jest) ojczyzna, gdzie (jest) dobrze
    Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
    Jak gore, to już nie trza dmuchać. Prymus
    De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
    Dies diem doces - dzień uczy dzień.