Dawno mówią: gdzie Bóg, tam zgoda. Orzechowski

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znaczy, że my nie możemy się z nią przyjaznić.
- No nie, oczywiście - potwierdził Clayton. Ale czuł się oszukany.
A zatem rozmawiali z nią za jego plecami. A ona rozmawiała z nimi. Nie był
pewien, kto właściwie go zdradził.
Weszła Marjorie i włączyła telewizor. Co, u licha, ona też się tym interesuje?
Cała siódemka obejrzała w milczeniu reklamy. Potem pojawiła się prowadząca
program i wreszcie... Hannah.
Miała na sobie elegancki, dobrze dopasowany czerwony kostium, który
uwydatniał jej ciemne loki i zarumienione policzki. Claytonowi wydawało się, że
patrzy wprost na niego i do niego mówi. Wciąż jeszcze była skrępowana i rumieniła
się łatwo, ale oklaski świadczyły, że publiczność w studiu, podobnie jak on, była pod
jej urokiem. Przeszła długą drogę od dnia, gdy stała przed gankiem, nie mogąc
wykrztusić ani słowa. Przyglądając się jej, pomyślał o tym, co mówił Dub. Było
widać, że jest przestraszona, ale mimo to nie dała się zbić z tropu. Być może to
właśnie dowodzi największej odwagi. Jej kruchy wygląd i nieśmiały sposób bycia były
łudzące. Przypominała nie orchideę czy różę, ale raczej kwiat kaktusa, delikatny,
piękny, pachnący i umiejący znieść palące słońce. Patrzył na nią i czuł, że rana w jego
sercu jątrzy się i coraz bardziej boli. A potem znikła z ekranu, na którym pojawiły się
reklamy.
- Hannah dobrze wypadła - skomentował Mugger.
- No chyba - zgodził się Bob.
Wszyscy ruszyli do wyjścia - Marjorie do kuchni, a chłopcy do roboty.
- 102 -
S
R
- Czy to wszystko? - spytał Clayton. To nie mogło się tak szybko skończyć.
Chciał ją wciąż widzieć i słyszeć.
- No cóż, to wszystko - rzekł Bear. - Aadnie wyglądała, prawda?
- Dub, poczekaj! - zawołał Clayton. - Siadaj na chwilę. Usadowił go w fotelu,
na którym przed wiekami siadywała
Hannah.
- Czy coś nie w porządku?
- Nie, nic takiego. Ty... hm... wspominałeś, że rozmawiałeś z nią. Ciekaw
jestem, co mówiła. - Wiedział, że to wariactwo, ale musiał dowiedzieć się czegoś o
niej, choćby z drugiej ręki.
- Nie mówiła za dużo. - Dub był wyraznie zakłopotany. - Hannah nigdy nie była
gadatliwa.
- Wiem, ale co powiedziała? - Czy pytała o mnie, chciał właściwie spytać.
- No cóż, niech sobie przypomnę. Skończyła nową grę,  Jednorożec w
ogrodzie". Głównie mówiła o tym występie w telewizji i jak jest przejęta i przerażona.
- A czy pytała o... hm... farmę?
- Tak, pytała. Powiedziałem jej, że bardzo pomógł nam deszcz, że wszystko
idzie dobrze i że Marjorie świetnie się sprawia.
Clayton zacisnął zęby, zawiedziony. Chciał chwycić Duba za ramiona i
potrząsnąć mocno. Ale przecież Dub nie był głupi. Nic nie uchodziło jego uwagi.
Dobrze wiedział, na czym Claytonowi zależy. Czy chce go zmusić, żeby wprost zadał
to pytanie?
- Chyba nie chciałeś, szefie, żeby ona odeszła? - powiedział nagle Dub.
- Nie miałem wyboru. Już ci to mówiłem. - Przed chwilą jednak musiał
przyznać, że nie była tym cieplarnianym kwiatem, za jaki ją uważał. Czyżby osądził ją
zbyt pośpiesznie? - A poza tym, dlaczego przypuszczasz, że zostałaby, gdybym ją o to
poprosił?
- Oczywiście, że zostałaby. Dziewczyna miała bzika na twoim punkcie, każdy
to widział.
- Dlaczego tak myślisz? - spytał, udając obojętność, choć w jego sercu rozbłysło
słońce. - Oczywiście, to nie ma żadnego znaczenia.
- 103 -
S
R
- Ależ ma znaczenie. - Dub pokręcił głową. - Gdyby nie miało, nie łaziłbyś
całymi dniami z taką miną, jakbyś stracił najlepszego przyjaciela. Cieszyłbyś się jak
królik w marchwi, że spłaciłeś dług, deszcz pada, a ceny bydła zwyżkują.
- Bardzo się z tego cieszę.
- Nie. To nieprawda. - Dub wstał, kręcąc głową. - Podejrzewam, że jesteś w
takim samym nastroju, jak kiedyś twój dziadek.
Nic dziwnego, że wstał. Po takiej uwadze powinien zwiewać, żeby ratować
życie.
- Zwariowałeś?! Nie mam nic wspólnego z dziadkiem!
- Ależ masz. Tak kochasz tę kobietę, że farma przestała dla ciebie cokolwiek
znaczyć.
- To śmieszne! - Clayton zerwał się z kanapy. Patrzył w oczy Duba, ale facet
nie miał zamiaru ustąpić.
- Cała ta historia, że pozwoliłeś jej odejść, bo jakoby jest za słaba, żeby tu
wytrzymać, to po prostu bzdura - powiedział głosem tak spokojnym i rzeczowym, jak
gdyby rozmawiali o tym, która krowa ma się ocielić. - Hannah potrafi zrobić wszy-
stko, na co ma ochotę. Parę minut temu widziałeś ją w telewizji... Dała sobie radę?
Dała. A ty całe swoje życie dbałeś tylko o samego siebie i o farmę. Samuel stracił
Martę, twoja mama straciła twego ojca. Jasne jak słońce, że jeśli kogoś pokochasz, to
będziesz cierpiał. Ale bardzo głupio jest ściągać na siebie ból, zanim przeżyjesz
szczęście. Wydaje się, że twój dziadek to wiedział, a ty nie. - Dub wsadził kapelusz
głęboko na czoło i wyszedł, zostawiając Claytona w szoku.
Dub właściwie powtórzył to, co powiedziała mu Hannah - co oznaczało, że
oboje nie mieli racji. Wyszedł z salonu. Musi wziąć się za robotę i zapomnieć o tych
bzdurach.
Tak jak zapomniałeś o niej, podszepnął cichy, drwiący głos.
Wyszedł na dwór. Dub stał przy ganku. Kładąc palec na usta, dał znak, żeby
być cicho, a drugą ręką wskazał na coś, co niemrawo poruszało się po podwórku.
Clayton znów zobaczył jeżozwierza, ale tym razem były już dwa.
- Jeżozwierz znalazł sobie żonę - szepnął Dub.
- Skąd wiesz, że to samica?
- 104 -
S
R
- Spójrz na nie, najwyrazniej są zakochane.
- Co ty opowiadasz? Jak z tymi kolcami mogą zbliżyć się do siebie?
- Miłość zawsze znajdzie sposób. Coś mi się zdaje, że nie miałeś racji, jeśli
chodzi o tego małego gościa. On w ogóle nie zamierzał się stąd wynosić. Zanim się
obejrzysz, będziemy tu mieli całe stado jeżozwierzy.
Clayton przyglądał się dwóm stworzeniom pełzającym obok siebie. Wydawały
się zaślepione szczęściem i nie przejmowały się czekającymi ich trudnościami.
Clayton zdał sobie sprawę, że im zazdrości.
- Za twoje coraz większe sukcesy! - Samuel trącił się z dziewczyną szklanką
coli i usiadł w fotelu.
- Dziękuję. - Hannah, usadowiona wygodnie na beżowej sofie Samuela, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jungheinrich.pev.pl
  • Wątki

    Cytat


    Ibi patria, ibi bene. - tam (jest) ojczyzna, gdzie (jest) dobrze
    Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
    Jak gore, to już nie trza dmuchać. Prymus
    De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
    Dies diem doces - dzień uczy dzień.