Dawno mówią: gdzie Bóg, tam zgoda. Orzechowski

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

może po prostu nie lubił aniołów?
Nie miała pojęcia, dlaczego czuje się tak rozczarowana.
Ze skrępowaniem pomachała ręką wieśniakom, a gdy zniknęli z pola widzenia,
rozluzniła palce i wstrzymała oddech.
- Och! Nie mogę tego zatrzymać. To musi być bardzo cenne. - W jej dłoni
spoczywał stary złoty medalion o misternym wzorze.
- To Zwięty Krzysztof - zauważył Rafael.
- Wiem. Wróćmy tam. Muszę mu to oddać.
Rafael jednak nie zawrócił.
- Nie możesz tego zrobić. Obraziłabyś go.
- Ale...
R
L
T
- On chciał ci to dać.
- Przecież jestem zupełnie obca.
- Ale uratowałaś jego wnuka. Jesteś jego aniołem. - Zastanawiał się, czy była
aniołem jeszcze dla kogoś. Czy w domu czekał na nią jakiś mężczyzna, który nie byłby
zadowolony z tego, że pojechała w góry z kimś zupełnie obcym?
Nie nosiła żadnego pierścionka, ale to nic nie znaczyło. Niektórym kobietom
mężczyzna czekający na nie w domu nie przeszkadzał angażować się w wakacyjne
romanse, chociaż Maggie nie wyglądała na taką.
Podniosła wyżej głowę i zacisnęła palce na medalionie.
- Nie powinieneś się z niego naśmiewać - powiedziała z ogniem w głosie.
- Nie śmiałem się z niego. Ale zauważyłem, że jego podziw sprawił ci
przyjemność.
Na tę niesprawiedliwość zaparło jej dech. Założyła medalion na szyję.
- Wiesz, że jesteś bardzo niemiły?
- W takim razie dlaczego pozwalasz mi się podrywać?
Policzki Maggie oblały się rumieńcem.
- Popełniłam błąd. Wydawało mi się, że to niemożliwe, byś był tak płytki i
powierzchowny, jak z początku sądziłam. A jednak to prawda. W dodatku jesteś
nieuprzejmy.
Rafael spojrzał na nią ze zdumieniem.
- Wolałabym, żebyś patrzył na drogę. Wystarczy mi, że dziś już raz cudem
uniknęłam śmierci.
- Nieuprzejmy? - powtórzył.
Czegoś takiego nie usłyszał jeszcze od żadnej kobiety. Był tak zdumiony, że w
innych okolicznościach Maggie zapewne uśmiechnęłaby się na ten widok.
- Widzę, że coś cię gryzie, ale wolałabym, żebyś nie wyładowywał się na mnie.
Wyjechali już z wioski, gdy Maggie doznała opóznionej reakcji szokowej i zaczęła
się trząść. Ciaśniej owinęła się kocem.
- Zimno ci? - zapytał Rafael i podkręcił ogrzewanie.
- Nic mi nie jest - odrzekła chłodno i zacisnęła usta.
R
L
T
- To dlaczego się trzęsiesz?
Jego wrogość nie przestała jej zdumiewać. Czy naprawdę sądził, że ona udaje? Nie
chciała jednak, by pomyślał, że stara się zwrócić na siebie uwagę i szuka współczucia,
toteż uśmiechnęła się sztucznie.
- Nie trzęsę się. Naprawdę wszystko jest w porządku.
Właściwie była to prawda. Prócz tego, że ręce jej drżały i jedno ramię miała
podrapane, nic jej się nie stało i wiedziała, że poczuje się lepiej, gdy Rafael zniknie jej
wreszcie z oczu.
Rafael zauważył, że Maggie nie umie kłamać, nie był jednak przyzwyczajony do
kobiet, które starałyby się zachować twarz w każdej sytuacji i uświadomił sobie, że
stoicyzm jest bardzo przereklamowaną cechą. Przy takiej kobiecie mężczyzna nie mógł
się rozluznić nawet na chwilę. Bez przerwy musiał się zastanawiać, czy promienny
uśmiech nie skrywa cierpienia.
- Chyba wydawało ci się, że to, co zrobiłaś, było bardzo odważne?
- W ogóle o niczym nie myślałam - przyznała.
Sięgnęła po telefon, po czym wybrała numer hotelu.
Rafael nie wierzył własnym oczom. Zachowywała się, jakby nic się nie wydarzyło,
a przecież musiała być świadoma, jak wielkie niebezpieczeństwo jej groziło.
On w każdym razie zdawał sobie z tego sprawę i na samą myśl przechodził go
zimny dreszcz. Nie miał zwyczaju zamartwiać się tym, co by było gdyby, ale przez cały
czas prześladowały go obrazy ciała Maggie zmiażdżonego przez potężne pnie. Wiedział,
że gdyby tak się stało, on byłby za to odpowiedzialny, przynajmniej po części - już
choćby z tego powodu, że przywiózł ją tutaj.
- Pewnie wypiszą ci to na nagrobku.
Gorycz w jego głosie przyciągnęła uwagę Maggie.
- Naprawdę nie musisz się na mnie wyładowywać. Nie zamierzam jeszcze
zamawiać nagrobka.
Rafael skręcił, by ominąć dziurę w drodze, i zapytał:
- Czego nie muszę na tobie wyładowywać?
Zacisnęła usta i jeszcze raz wybrała numer hotelu.
R
L
T
- Możesz odłożyć ten telefon.
- Muszę zostawić wiadomość. - Wiedziała, że opiekun wycieczki nie niepokoiłby
się, gdyby po prostu opuściła kolację, ale z pewnością zacząłby się martwić, gdyby nie
wróciła do hotelu na noc. - Miałam plany na wieczór.
- Ja też.
Zerknęła na niego z ukosa. Nie patrząc na nią, wyjaśnił:
- Tu nie ma zasięgu.
- Widziałam, że ty używałeś telefonu.
Na twarzy Rafaela pojawił się dziwny wyraz.
- Nie ma zasięgu po tej stronie góry.
Spróbowała jeszcze raz, ale musiała się przyznać do porażki.
- O której dotrzemy do miasta? - zapytała, wrzucając telefon do torby.
- Będziesz musiała zmienić swoje plany. Nie wracamy do miasta.
Maggie drgnęła niespokojnie.
- Czy to ma być grozba?
- To fakt - odrzekł ze znudzeniem.
- Ale ja chcę...
- To, czego chcesz, nie ma znaczenia. Wiesz, że jest już pózno. O tej porze nie
jezdzi się do miasta. Mam tu w pobliżu dom. - Piękne kobiety zawsze uważały, że cały
świat kręci się wokół nich. Widocznie z Maggie Ward było tak samo.
- Obiecałeś, że odwieziesz mnie bezpiecznie z powrotem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jungheinrich.pev.pl
  • Wątki

    Cytat


    Ibi patria, ibi bene. - tam (jest) ojczyzna, gdzie (jest) dobrze
    Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
    Jak gore, to już nie trza dmuchać. Prymus
    De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
    Dies diem doces - dzień uczy dzień.