Dawno mówią: gdzie Bóg, tam zgoda. Orzechowski

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Henny. - Wydaje siÄ™ bardzo zakochany.
Erling pokręcił głową.
- Wcześniej głowę bym dał, że ten człowiek nie jest
w stanie się zakochać.
Klarę dziwiło to, z jaką otwartością Erling mówi
o przyszłym mężu Emily. Najpewniej miał zaufanie do
niej i do Svenda.
- Pan Lindemann traktuje mnie bardzo dobrze - po­
wiedział Svend. - I słucha mnie, kiedy się z nim nie
zgadzam. Ale, jak już mówiłem, najważniejsza dla niego
jest opłacalność.
- Kiedy pan doznał obrażeń, obwiniał pan jego?
- Ależ skÄ…d! To siÄ™ staÅ‚o przez mojÄ… wÅ‚asnÄ… nie­
uwagę. Tak samo było z wypadkiem mojego ojca i brata.
To ciężka, niebezpieczna praca. Przez cały czas trzeba
uważać.
- Ale czy on nie łamie prawa i przyjętych zasad, żeby
jak najwięcej zarobić?
- Nie, nigdy.
- Jesteśmy zaproszeni na ślub - wtrąciła Klara.
Svend wyglÄ…daÅ‚ na zaskoczonego, ale nic nie powie­
dział.
- To miło - ucieszyła się Henny. - Wobec tego
będzie też ktoś, kogo cenimy, a nie tylko wyniosła bur-
żuazja.
- Jak siÄ™ pani podoba w Kragerø? ­ Svend zwróciÅ‚ sie­
do Henny, najwyrazniej chcÄ…c odejść od tematu Gerhar­
da Lindemanna.
Henny zastanowiła się przez chwilę.
- LubiÄ™ Emily, was i tÄ™ biednÄ… starÄ… NannÄ™. Babka
Erlinga budzi we mnie lęk. Spotkałam ją tylko raz, ale to
na jakiÅ› czas wystarczy. Od czasu do czasu mam wraże­
nie, że ludzie poszeptują za moimi plecami. - Wzruszyła
ramionami. - Ale ja umiem to wytrzymać, a im wkrótce
plotki siÄ™ znudzÄ….
- Zrozumiałam, że po ślubie Emily przeprowadzicie
się do hotelu? - spytała Klara.
Henny Egeberg kiwnęła głową.
- Tak, i z tego się cieszę. Lubię przebywać w hotelu,
to taki odrębny mały świat. W dodatku lubię pracować.
W domu Nanny dni potrafią się dłużyć. Nie jestem
stworzona do tego, żeby siedzieć i służyć tylko do ozdoby.
- Proszę zaczekać do lata - powiedziała Klara.
- Wtedy dość bÄ™dzie ruchu. Potrzebna nam wtedy bÄ™­
dzie wszelka pomoc, na jaką można liczyć.
Myśl o tym, że już wkrótce sama przestanie zaliczać
się do personelu, lekko zakłuła ją w sercu. Odchyliła się
i zaczęła przysłuchiwać rozmowie, która teraz toczyła się
wokół kwestii związanych z pracą w ogólności. Miło
było gościć tych dwoje. Ach, gdyby Svendowi udało się
nakÅ‚onić Erlinga Egeberga do zrezygnowania z alkoho­
lu! To bardziej niż cokolwiek ucieszyłoby Emily. I jego
żonę, rzecz jasna, także.
Emily zerknęła na kosz z papierami. Wrzuciła tam
już cztery do połowy zapisane kartki z listem do ciotki
Alice. Dobieranie właściwych słów przychodziło jej
z wielkim trudem, właściwie sama nie wiedziała, co
pragnie wyrazić. Wybaczyć ciotce nie potrafiła, chociaż
jednocześnie życzyła jej oderwania się od przeszłości,
pójścia naprzód własnym życiem. Powinny w pewien
sposób się pogodzić, ale nie była w stanie spełnić żądań
ciotki. Nie mogła uważać Alice za prawdziwą matkę
i zapomnieć o tym, że ciotka skradła ją matce i rodzinie.
ZorientowaÅ‚a siÄ™, że pogryzÅ‚a obsadkÄ™, i przypomnia­
ła sobie, jak bardzo irytowała się ciotka, kiedy to robiła.
Zazwyczaj powtarzała, że to bardzo brzydko.
Emily westchnęła i wstaÅ‚a. PrzeszÅ‚a przez pokój i sta­
nęła przed Å›lubnym zdjÄ™ciem rodziców. MiaÅ‚a takie wiel­
kie nadzieje, zanim się tutaj sprowadziła! Sądziła, że samo
przebywanie w tym mieszkaniu wróci jej pamięć. Nieste­
ty, tak się nie stało, lecz i tak wiele się dowiedziała. Bardzo
wiele. A teraz wkrótce znów miała się wyprowadzić...
Rozejrzała się, zastanawiając się, czy nie powinna
czegoś ze sobą stąd zabrać. Czuła jednak, że miejsce
rzeczy znajdujÄ…cych siÄ™ tutaj jest w hotelu. Musi poroz­
mawiać z Erlingiem i dowiedzieć się, czy on pragnie
zatrzymać zdjÄ™cia i meble. WychyliÅ‚a siÄ™ lekko, przy­
glądając się twarzy matki. Teraz już wiedziała, że jej
matka poślubiła mężczyznę, którego nie kochała. Czy
daÅ‚o siÄ™ to odczytać z jej twarzy? Matka wyglÄ…daÅ‚a po­
ważnie, ale ludzie na fotografiach często miewają takie
oblicza.
Jeśli wierzyć słowom Nanny, przejazd do kościoła
przebiegł dramatycznie. Emily uważniej przyjrzała się
welonowi. Leżał artystycznie udrapowany wokół panny
młodej, docierając niemalże do samej krawędzi zdjęcia.
A na podłodze rozsypano kwiaty. Czy welon naprawdę
zahaczyÅ‚ siÄ™ o koÅ‚a powozu, tak że trzeba go byÅ‚o od­
cinać? Co się czuje, wychodząc za mąż bez miłości, za
niekochanego mężczyznÄ™? Czy matka czuÅ‚a siÄ™ schwy­
tana w pułapkę?
Przeniosła wzrok na obrazy matki przedstawiające
róże. OczywiÅ›cie kilka z nich wezmie ze sobÄ…. Znie­
chęcona wróciła do biurka, znów sięgnęła po obsadkę
i nakazała sobie w duchu już więcej jej nie ogryzać.
Przed nią jaśniała nowa kartka, zaczęła więc pisać:
Droga ciociu Alice!
Wiem, ze miałaś nadzieję, iż zwiążę się kiedyś z Kar-
stenem, ale los chciał, by stało się inaczej. Być może nie
będziesz wcale tak bardzo zaskoczona, kiedy się dowiesz, że
wychodzę za mąż za Gerharda Lindemanna. Napomknęłaś
przecież o tym, kiedy odwoził Cię do Bergen.
Nasz ślub odbędzie w wigilię Nowego Roku, a przyjęcie
weselne wyprawiamy na Egerhøi. Pózniej przeprowadzÄ™ siÄ™
do domu Gerharda. Jestem bardzo szczęśliwa, mam nadzieję,
że Ty w swoim małżeństwie również. Pozdrów ode mnie
Thorvalda i ciotkÄ™ LaurÄ™.
Jeśli chodzi o mieszkanie na poddaszu, to masz zupełną
rację. Nie zamierzam go więcej wynajmować. Zachowam je
dla siebie jako moją własną przystań w Bergen. W podróż
poÅ›lubnÄ… jedziemy do Niemiec, to prawdziwa ojczyzna Ger­
harda. Ma tam krewnych. Z czasem na pewno wybierzemy siÄ™
też do Bergen, może póznym latem, a wtedy się spotkamy.
Z pozdrowieniami
Emily
PrzeczytaÅ‚a list jeszcze raz, tym razem bardziej krytycz­
nie. Był krótki i dość oficjalny, ale to wystarczy. Nie
mogła wyrzucić również tej kartki. Prędzej czy pózniej
bÄ™dzie musiaÅ‚a rozliczyć siÄ™ z ciotkÄ… i jakoÅ› z niÄ… pogo­
dzić.
ZaczekaÅ‚a, aż wyschnie atrament. Czy ciotka spo­
dziewa się zaproszenia? Czy łatwiej by jej było otrzymać
je i odmówić przyjazdu? Pokręciła głową. Ciotka musi
zrozumieć, że nie może pokazywać siÄ™ w Kragerø ofi­
cjalnie.
W hotelu panowała cisza. Goście poszli już spać.
List do Karstena i Konstanse było o wiele łatwiej
napisać. ZaÅ‚atwi go od razu. Wówczas, gdy Karsten przy­
pÅ‚ynÄ…Å‚ z niÄ… z powrotem do Kragerø, pytaÅ‚, czy kogoÅ› tu
pokochała. Na szczęście odpowiedziała mu wymijająco
i z niczego mu się nie zwierzyła. Teraz Aksel powrócił.
Ile osób właściwie wiedziało o tym krótkim romansie?
Niewiele, tego była pewna. Bała się spotkania z nim na
ulicy. O wiele łatwiej było żyć ze świadomością, że on
mieszka gdzieÅ› na swojej Wilczej Skale. Tak, o wiele
Å‚atwiej.
Rozdział 8
- Kiedy będę mogła zobaczyć? - spytała Pauline,
czując wprost mrowienie z niecierpliwości. Dała się
w końcu namówić na pozowanie Waltherowi Haffnerowi
w zamian za to, że pózniej z kolei on będzie jej pozował.
Trudno było siedzieć nieruchomo i tylko patrzeć, jak
ktoś inny macha pędzlem i miesza farby. Od tej pory
będzie okazywać większy szacunek modelom w szkole
malarstwa. Potrafili pozornie bez najmniejszego trudu
tkwić w bezruchu całymi godzinami.
- Jestem ogromnie ciekawa - powiedziała, marząc
o przerwie.
Haffner uśmiechnął się.
- Jeśli portret będzie nieudany, to całkowicie wina
artysty, a nie modelki.
- Jest pan bardzo szarmancki, panie Haffner, ale
marznÄ™.
To ostatnie stwierdzenie było prawdą, a nie tylko
wymówkÄ…. Nigdy w życiu nie zgodziÅ‚aby siÄ™ na pozowa­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jungheinrich.pev.pl
  • WÄ…tki

    Cytat


    Ibi patria, ibi bene. - tam (jest) ojczyzna, gdzie (jest) dobrze
    Dla cierpiÄ…cego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiÄ…cego psychicznie - przyjaciel. Menander
    Jak gore, to już nie trza dmuchać. Prymus
    De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
    Dies diem doces - dzień uczy dzień.