Dawno mówią: gdzie Bóg, tam zgoda. Orzechowski

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Skoro tak...
- Byłoby to niełatwe, ale możliwe do przeprowadze-
nia. Lecz Amy jest matką i wrażliwą kobietą. Intuicyjnie
czuła, że mam kłopoty z sobą, potrzebuję pomocy i nie
odejdę zbyt daleko. - Kay otarła łzę. - Marzyła o córce
i mogłaby mieć moją, ale odszukali mnie i oddali mi Pol-
ly. - Po policzku spłynęła druga łza. - Wrócili mi życie.
Widelec wypadł z trzęsącej się ręki. Dominic zerwał się
z krzesła, objął Kay i szeptał słowa pocieszenia, jakich od
lat nie mówił. Czuł się winny. Bał się, że przywołał wspo-
mnienia, które zadręczą tę nieszczęsną istotę.
Gdy po chwili Kay spojrzała na niego, miała oczy pełne
łez, ale już się opanowała.
- Wybacz, nie jestem w stanie nic przełknąć.
- Ja też nie. Wracamy do domu. Nie umiem gotować,
ale potrafię otworzyć puszkę z zupą.
Nadal obejmował Kay, nie chciał jej puścić.
- Już lepiej? - spytał, gdy się odsunęła.
- Tak.
Położył na stoliku pieniądze i przepraszająco uśmiech-
nął się do kelnerki.
S
R
Wyszli na dziedziniec.
- To pierwszy sklep Amy - powiedziała Kay, ostrożnie
stąpając po kocich łbach.
Dominic rzucił okiem na butik z egzotycznymi olejka-
mi, mydłami, świeczkami. Jego uwagę przykuł koszyk
z cytrusami i napisem:  Poprawiajmy sobie nastrój".
Skojarzył to ze świeżym zapachem unoszącym się
w domu i z faktem, że Dorothy Fuller, Amy Hallam i Kay
Lovell są znajomymi. A Kay i Amy przyjaciółkami. Po-
myślał o macierzance posadzonej na tarasie przez Kathe-
rine. Jak zioła wpływają na nastrój?
- Teraz ma sklepy w całym kraju.
- Idz w jej ślady. Daisy Roots też może się rozrosnąć,
prawda? Gdyby trochę pomóc...
- Rośliny wykorzystują energię słoneczną, która jest
za darmo, w przeciwieństwie do tej do silnika spalinowe-
go. - Wystraszona przystanęła. - Zostawiłam kluczyki
w samochodzie i jeśli ktoś mi go sprzątnął, marny mój los.
Gdzie zaparkowałeś?
Przyśpieszyła kroku, ale obcas utknął między kamie-
niami i zachwiała się.
Dominic podtrzymał ją, spojrzał w oczy i... też się
zachwiał. Psychicznie. A właściwie stracił równowagę du-
cha już wcześniej, gdy ujrzał Kay obsypaną mąką.
- Skręciłaś nogę?
- Nie.
- Poczekaj chwilę, zaraz tu podjadę. Tak będzie lepiej
i prędzej.
W biegu wyjął kluczyki.
- Zgubiłeś coś.
Nie usłyszał. Nieważne. Kay podniosła z ziemi gałązkę
z resztką pokruszonych listków. Majeranek! To był maje-
S
R
ranek! Czyżby Dominic nosił gałązkę, którą dała mu do
powąchania?
Dlaczego?
Powodów mogło być kilka. Najbardziej oczywisty był
ten, że Dominic machinalnie wsunął gałązkę do kieszeni
i zapomniał.
Lecz rano miał inną marynarkę!
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
Samochód Kay stał na tym samym miejscu. Istnienie
Daisy Roots zależało od przestarzałego wozu. Dużym nie-
taktem byłoby powtórzenie, że nikt nie ukradłby takiego
grata, więc Dominic ugryzł się w język.
- Nie warto zachęcać złodzieja - rzekł tylko. - Wez
kluczyki i chodz do mnie na skromny posiłek.
Kay nie odpowiedziała; jej wahanie oznaczało, że szu-
ka argumentu, by iść do domu. Dominic nie chciał na to
pozwolić, ponieważ uważał, że trzeba oderwać jej myśli
od bolesnej przeszłości.
- Przejrzymy broszury, które podrzuciła mi pewna
życzliwa osoba. Zrezygnowałem z lunchu w restauracji,
więc w nagrodę powiesz mi, jaki warunek chciałaś posta-
wić przed przyjęciem mojego zaproszenia.
Kay spiekła raka. Tym razem nie był to uroczy rumie-
niec, ale gorąca czerwień wstydu.
- Och, nie...
Audziła się, że zapomniał, co bezmyślnie powiedziała,
gdy była na tyle pewna siebie, by się przekomarzać. Teraz
znowu czuła się niepewna, roztrzęsiona.
- Och, tak.
Dominic był zły na siebie za to, że powoduje jej zaże-
nowanie, ale na poły zapomniany, prymitywny i typowo
męski instynkt kazał mu domagać się odpowiedzi.
S
R
Kay lekko wzruszyła ramionami, a Dominic pomyślał,
że dobrze wyćwiczyła ów gest i robi z niego użytek, gdy
czuje się zagrożona.
- Nic strasznego. - Spuściła oczy. - Zamierzałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jungheinrich.pev.pl
  • Wątki

    Cytat


    Ibi patria, ibi bene. - tam (jest) ojczyzna, gdzie (jest) dobrze
    Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
    Jak gore, to już nie trza dmuchać. Prymus
    De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
    Dies diem doces - dzień uczy dzień.