[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rezygnacja. - Wiesz- o tym, prawda?
- Tak, wiem - padła drżąca odpowiedz. - Ale, Max - zawahała się
- jest mi z tobą tak dobrze.
- Wiem - rzucił krótko. - To jednak nie wszystko,
Bethan, to nie wszystko. Nie mogę przestać myśleć o.
- Nie myśl - przerwała mu szybko. - Nie psuj tego.
140
RS
Westchnął ciężko.
- Nie potrafię z tobą walczyć. Nie chcę.
Położył rękę na jej piersi. Jego palce gładziły ciepłą, gładką
skórę dziewczyny.
- Tak cię chcę - szepnął, przywierając do niej jeszcze szczelniej.
Czuła jego rozpalone ciało i to, jak bardzo jej pragnął. Zamknęła oczy,
biernie poddając się jego pocałunkom, jego dłoniom, oddając mu się
cała.
Zanim jednak to nastąpiło, jaskinią wstrząsnęło głuche
uderzenie. Max usłyszał je pierwszy. Zesztywniał.
- Max? - zaczęła niepewnie.
W tym momencie łoskot odezwał się ponownie.
- Czy to znowu...? - spytała ze strachem.
- Nie, skarbie. Idą nam na ratunek - odpowiedział. Wydawało jej
się, że usłyszała ciche westchnienie ulgi.
Ogarnęło ją uczucie rozczarowania. Wcale nie chciała, by ją
ratowano właśnie teraz! Wiedziała, że to niemądre tak myśleć. Nie
mogli przecież zostać tu na zawsze. Ale wiedziała też, że gdy
opuszczą jaskinię, Max znów się zmieni. Tak wiele ich dzieli...
Niestety było już za pózno na takie rozmyślania. Max wypuścił
ją z ramion i pospiesznie wkładał koszulę. Westchnęła cicho i
zrezygnowana zaczęła zapinać guziki bluzki. Oczywiście, że chciała,
by wyratowano ich z opresji - napominała samą siebie surowo. - I
wcale nie jest powiedziane, że Max zmieni swój stosunek do niej,
141
RS
kiedy się stąd wydostaną. Byli sobie teraz bardzo bliscy. - Nie
powiedział, że cię kocha - ostrzegał ją wewnętrzny głos. - Nie
musiał tego mówić - zaprotestowała. - Takie rzeczy się czuje.
Westchnęła ciężko. Nie była naiwną, niedoświadczoną panienką.
Dobrze wiedziała, że mężczyzni często szukają tylko przygody na
jedną noc. To kobiety, łączą zazwyczaj seks z miłością.
Kończyła zapinać bluzkę.
- Jeżeli zawaliła się niewielka część korytarza, powinni zaraz tu
być - głos Maxa przerwał jej niewesołe rozmyślania.
- Co? A... tak - odpowiedziała nieprzytomnie. - Może
powinniśmy spróbować odrzucić kamienie z tej strony? Byłoby
szybciej.
- Tu jest bezpieczniej. Z powodu tego stukania może obsunąć się
dalsza część sufitu.
Siedzieli w milczeniu, oczekując nadejścia swoich wybawców.
Kucie stało się wyrazniejsze.
- Hej! Jest tam kto? - czyjś donośny głos odezwał się echem w
całej grocie. Głosowi towarzyszył silny strumień światła.
- Tu jesteśmy! zawołał Max.
Za latarką pojawiła się czyjaś ciemna sylwetka.
- To ja, Steve. Czy nic wam się nie stało?
To zależy - z goryczą pomyślała Bethan. Ale Max już zapewniał
Steve'a, że wszystko jest w najlepszym porządku.
142
RS
- Lepiej stąd chodzmy - powiedział Steve. - Udało się nam
wykuć niewielką szczelinę, przez którą da się jakoś przelezć, ale sufit
wygląda podejrzanie. Im szybciej się stąd wydostaniemy, tym lepiej.
Max ujął rękę Bethan i ruszyli w kierunku wyjścia. Latarka
Steve'a pozwoliła im dojrzeć nieregularny wąski otwór w blokującym
korytarz rumowisku.
- Idz pierwsza - Max przepuścił ją przodem. Popatrzyła na niego
niespokojnie.
- Nic się nie bój, będę szedł tuż za tobą - zapewnił.
- I co zrobisz? - rzuciła ostro. - Własnymi plecami podtrzymasz
walący się sufit?
- Nie gadaj tyle, tylko rusz się - był wyraznie poirytowany. -
Chcę stąd wyjść jak najszybciej. %7ływy - uśmiechnął się kwaśno.
Było oczywiste, że Max nie odczuwał żadnych sentymentów
związanych z tym miejscem. Nie miała jednak czasu się nad tym
zastanawiać. Cały wysiłek skoncentrowała na przeciskaniu się przez
wąską szczelinę, wykutą przez ludzi spieszących im z pomocą.
Szczelina była ciemna i pełna kurzu. Gdyby nie pewność, że Max jest
tuż za nią, Bethan nigdy nie zdobyłaby się na jej pokonanie. Wreszcie,
zmęczona, plując kurzem, który wciskał się do gardła, znalazła się po
drugiej stronie. Czyjeś silne ramiona pomogły jej się podnieść. Był to
Ahmed a obok kilku innych mężczyzn, których twarzy nie
rozpoznawała. Kiedy upewnili się, że nic jej nie jest, wrócili, by
pomóc pozostałej dwójce.
143
RS
Bethan była kompletnie wyczerpana. Czuła, że nogi Zaczynają
jej odmawiać posłuszeństwa. To był ciężki dzień - pomyślała. Kiedy
jednak dotarli do wyjścia z jaskini, okazało się, że jest jeszcze widno.
Bethan ze zdumieniem zamrugała oczami. Wydawać by się mogło, że
spędzili w grocie długie godziny.
Max obrzucił ją troskliwym spojrzeniem. -Dobrze się czujesz?
- Jestem strasznie zmęczona - westchnęła ciężko.
- Wytrzymaj jeszcze trochę. Zaraz będziemy w obozie.
Nagle zakręciło jej się w głowie i przez chwilę bała się, że
zemdleje. Czuła, jak ktoś obwiązuje ją ciasno liną i jakiś głos
zapewnia ją, że wszystko będzie dobrze. Silne ramiona ostrożnie
spuściły ją z krawędzi skały. Przez moment wisiała w powietrzu i
gdyby miała świadomość tego, co się dzieje, z pewnością przeraziłaby
ją przepaść pod stopami. Wreszcie znalazła się na dole i kilka par rąk
wyciągnęło się w jej kierunku, pomagając uwolnić się z więzów.
Otworzyła oczy i ujrzała pochyloną nad nią zatroskaną twarz Petera.
- Dzięki Bogu, że nic ci nie jest - odetchnął z ulgą. -Czułem się
okropnie, kiedy tkwiłem tu na dole nie mogąc wam pomóc. Gdy
usłyszałem ten głuchy łoskot, wiedziałem, że gdzieś w środku musiały
się obsunąć skały. Przez ten przeklęty lęk wysokości nie byłem w
stanie wspiąć się na górę, by sprawdzić, czy nic wam się nie stało.
Odczekałem parę minut, modląc się, żebyście wyszli na zewnątrz, ale
kiedy to nie nastąpiło, zrozumiałem, że zostaliście uwięzieni. Czym
prędzej wróciłem do obozu po pomoc i zastałem tam Steve'a. Nudziło
mu się w Luksorze i chciał popracować trochę nad notatkami.
144
RS
Postanowiliśmy, że sami spróbujemy was stąd wydostać. Skoczyliśmy
do wioski po Ahmeda i kilku silnych mężczyzn. To oni i Steve
uwolnili was z tej pułapki.
Bethan uśmiechnęła się słabo.
- Biedna Poppy. Będzie wściekła, kiedy się dowie, że ominęła ją
taka przygoda.
- Ja natomiast wolałbym, żeby takie przygody zostały mi
oszczędzone - zauważył chłodno Peter. - Ale nie wracajmy już do
tego. Przynajmniej nie teraz. Na szczęście, jesteście cali i zdrowi, i to
jest najważniejsze.
Czy naprawdę lepiej zapomnieć o tym, co wydarzyło się w
jaskini? - zastanawiała się Bethan. - Czy Max też tak uważa? Jego
głos przywrócił ją do rzeczywistości.
- Czy dasz radę dojść do Samochodu?
- Chyba tak - odpowiedziała, ale w jej głosie nie było pewności.
Max wyczuł to. Wziął ją na ręce i ruszył w kierunku landrovera. Do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ebook @ pobieranie @ pdf @ do ÂściÂągnięcia @ download
Wątki
- Home
- 176. Neil Joanna LojalnoĹÄ jest cnotÄ
- Sykat Joanna Wszystko dla Ciebie
- Chmielewska Joanna Lekarstwo na miĹoĹÄ
- Kulmowa Joanna Trzy
- śąuśÂawski Andrzej ZauśÂek pokory
- Roberts Nora Gwiazdy Mitry 03 Tajemnicza gwiazda
- Hoffmann_Kate_Diabelskie_sztuczki_T181
- Sandemo_Margit_ _Saga_o_Czarnoksiezniku_Tom_2
- Harry Turtledove The Best Time Travel Stories of the Twentieth Century
- GR888. Child Maureen Królowie Kaliforni 02 Niepokorna żona (Harlequin Gorący Romans (tom 888)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- atheist.opx.pl
Cytat
Ibi patria, ibi bene. - tam (jest) ojczyzna, gdzie (jest) dobrze
Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
Jak gore, to już nie trza dmuchać. Prymus
De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
Dies diem doces - dzień uczy dzień.