Dawno mówią: gdzie Bóg, tam zgoda. Orzechowski

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Tatr na horyzoncie. Tofi usadowiła się na kolanach Kuby i
nosem dotykała jego dłoni.
- Brakuje mi tych widoków i czasu, który wspólnie tu
spędzaliśmy - powiedział nagle, a Agatę zastanowił smutek w
jego głosie i twarzy. Coś obcego dawnemu Kubie, a jednak
tak bardzo prawdziwego.
Mimo to nie odezwała się. Akurat pora teraz na
niewczesną lirykę i wspomnienia. I kolejną kłótnię,
oczywiście.
- No nic. Będę się zbierał. - Kuba wypuścił Tofi z rąk. -
Agata... Ja naprawdę... - urwał, widząc jej zacięty wyraz
twarzy. - Przepraszam - powiedział jeszcze i skierował się w
stronę furtki.
Gdy zamykał za sobą bramkę, nagle coś sobie
przypomniał i zawrócił.
***
- Tak powiedział? - Idealnie wyregulowane brwi Moniki
uniosły się w zdziwieniu. - %7łe brakuje mu widoków i
spędzanego z tobą czasu?
Agata kiwnęła głową.
- W ogóle był jakiś inny. Kiedy się rozpłakałam, nie
wydzierał się jak zawsze. Podał mi paczkę chusteczek i zrobił
herbatę.
- Ciekawe - mruknęła przyjaciółka. - Może go ta miss
bielizny pogoniła?
- Nie wiem. - Agata wzruszyła ramionami. - I do wczoraj
myślałam, że guzik mnie to obchodzi. Ale Kuba ma jakiś
wyjątkowy dar do rozpieprzania mojego życia w chwili, gdy
wydaje się ono znośnie poukładane. Zrobić ci jeszcze herbaty?
- Uhm. Tylko wejdzmy do środka, bo robi się zimno.
- Okej. Wez kubki. - Agata zbierała z huśtawki koce i
poduszki. - Rzeczywiście robi się zimno.
Nadchodzącą jesień było już czuć - i widać. Lipy powoli
pstrzyły trawę złocistymi punkcikami. Zieleń przygasła,
poszarzała, resztką koloru trzymała się uparcie lata. Agacie
ścierpła skóra. Wkrótce trzeba będzie oporządzić ogród na
zimę. Przyciąć krzewy, dziczki na drzewach, zgrabić liście...
- No, idziesz? - Monika szturchnęła ją w bok. - O czym
myślisz?
- O ogrodzie - mruknęła. - Do tej pory Kuba się nim
zajmował. Nie wiem, jak sobie sama poradzę. Sama i w
dodatku w ciąży, a za chwilę z dzieckiem na plecach.
- Chcesz zatrzymać ten dom? - Monika w zdumieniu
kręciła głową. - Myślałam, że tam na wyjezdzie coś
przemyślisz... Kobieto, zlituj się! Nie masz pracy, za chwilę
będziesz miała dziecko - wyliczała. - Gdzie tu mowa o
utrzymaniu domu?
- Niełatwo byłoby mi pozbyć się tego miejsca. - Agata
odwróciła się i ciepłym spojrzeniem ogarnęła posesję. -
Kocham ten dom, nawet mimo tego, że tutaj rozleciało się
moje małżeństwo.
- Kocham, kocham... Agata! Teraz nie pora na
sentymenty!
- Chodz już do środka. - Aokciem otworzyła drzwi. -
Skoro nie wiem, co zrobić, to na razie nie zrobię nic. Jasne?
- Ooo, słyszę Agatę z wyjazdu. Z którą z was się
przyjaznię?
- Ja też cię nie poznaję - odcięła się Monice. - Jesteś
bardziej... empatyczna? Mniej zainteresowana własnym
nosem?
Wybuchnęły śmiechem. Wszelkiej maści docinki
stanowiły spory procent ich relacji. Celowała w nich
zwłaszcza Agata, wiedząc jednak, na ile może sobie pozwolić.
Monika była flegmatyczna. Trudno ją było obrazić, bo zanim
dotarł do niej sens przytyku, Agata wymiatała go w niepamięć
gadulstwem, zmieniając temat z dziesięć razy. Monika
natomiast doskonale potrafiła doprowadzić przyjaciółkę do
białej gorączki.
Agata pamiętała dzień, w którym umówiły się na
spotkanie w Krakowie. Monika już tam była, a ona miała
dojechać. W planie było niewymagające kino, piwo w
ulubionej knajpce i rozkoszne paplanie o niczym.
Zadowolona, była już w połowie drogi, gdy dostała SMS - a
od Moniki. Treść zapamiętała sobie na zawsze: Okazało się,
że Adrian jest w Krakowie. No to my się chyba nie spotkamy.
Agata zagotowała się. Lekceważenie innych przez Monikę i
ustawianie wszystkiego pod czubek piegowatego nosa
doprowadzało ją do szewskiej pasji.
Wściekła, wsiadła w autobus powrotny, pisząc obrazliwą
odpowiedz. Kontakty zostały zerwane na parę lat, zamienione
na istotniejsze wtedy układy damsko - męskie.
- To zrobisz mi jeszcze tej herbaty? - Monika usadowiła
się na ławie.
- Jasne. Zastanawiałam się właśnie nad naszą przyjaznią.
Nadajemy na zupełnie innych falach, różnimy się tak, że
bardziej nie można, a popatrz... Już tyle lat. Nie licząc
oczywiście ciszy w eterze - zachichotała.
- Też mnie to dziwi, ale staram się zbytnio nad tym nie
zastanawiać. - Monika oglądała doskonale wypielęgnowane
dłonie.
- W dodatku, pomimo tych różnic - zastanawiała się dalej
Agata, przygotowując herbatę - obie jesteśmy teraz w ciąży,
choć jeszcze niedawno zarzekałyśmy się, że bachorów w
życiu mieć nie będziemy. W życiu! Z tym, że ja - Agata
posmutniała - swojej ciąży nie zaplanowałam...
- No z tą twoją ciążą to jaja rzeczywiście. - Przyjaciółka
rozkręcała teraz frędzelki przy serwecie.
Agata pokiwała głową, stawiając dymiące kubki na stole.
- Jak to możliwe, że tak pózno się zorientowałaś?
- Po tym ostatnim razie dostałam okres. Właściwie to
było plamienie. Ale byłam pewna, że wszystko jest okej, że to
przez ten cały stres tak się porobiło. A potem, kiedy nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jungheinrich.pev.pl
  • Wątki

    Cytat


    Ibi patria, ibi bene. - tam (jest) ojczyzna, gdzie (jest) dobrze
    Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel. Menander
    Jak gore, to już nie trza dmuchać. Prymus
    De nihilo nihil fit - z niczego nic nie powstaje.
    Dies diem doces - dzień uczy dzień.